LM-215CD

Pamiętam kiedy pierwszy raz czytałem o odtwarzaczu kompaktowym w latach osiemdziesiątych nie za bardzo potrafiłem sobie wyobrazić jak święcący na obracający się plastikowy dysk laser może sprawić, iż z głośników popłynie muzyka. Było to wbrew naturze! Przecież muzyka i wydawanie dźwięków związane jest z wytworzeniem ruchu poprzez tarcie, uderzenie, szarpnięcie, czy wreszcie poruszający się słup powietrza. Brakowało mi tu tego fizycznego kontaktu, ale z czasem zarówno zrozumiałem, iż brak tego kontaktu może być zaletą, jak i posiadając pierwszy odtwarzacz doceniłem jego wielką zaletę i – jak wtedy mi się wydawało – przewagę nad starym i odchodzącym do lamusa gramofonem, czy magnetofonem kasetowym. Tu nośnik nie pocierał o kluczowy dla dźwięku element urządzenia (odpowiednio wkładka, czy głowica) i to była jego wielka zaleta. Miał on jednak wadę, o której mało kto wtedy może myślał – co więcej, eksponowano ten fakt tak na nowych, jak i re-edytowanych wydaniach starych płyt – a mianowicie jego dźwięk był zapisany w postaci cyfrowej, był rozbity na bity. Dawało to czystość i sterylność, która była niemalże poza zasięgiem innych urządzeń, a ten fakt dla wszystkich, którzy słuchali wcześniej (szczególnie w polskiej rzeczywistości) szumiących kaset i wydających dźwięki smażonego dorsza płyt winylowych był powodem do westchnienia ulgi. Kiedy po trzech dekadach nadeszła kolejna dźwiękowa rewolucja w postaci chmury, strumienia i jeszcze bardziej pozbawionych dotyku opcji odtwarzania dźwięku, format CD stał się nieco démodé, a nawracająca retromoda na winyl jeszcze ten proces pogłębiła. Nie znaczy to jednak, że zaniechano produkcji tych nośników, jak i dedykowanych nim urządzeń, ale jeśli stan faktyczny rzeczywistości, w której żyjemy jest tym, co możemy zobaczyć w sklepach typu supermarket, to widzimy wyraźnie, iż obecne tam kiedyś powszechnie – czasami niezłej jakości – urządzenia, całkowicie zniknęły z półek, a ich miejsce zajęły głośniki bluetooth i odtwarzacze strumieniowe.

O firmie Line Magnetic pisałem już tutaj i wydaje mi się, iż mam do niej pewną słabość, bowiem jej propozycja dźwiękowa jest dla mnie organicznie poprawna. Rozumiem przez to, iż jest znacznie bliższa naturze dźwięku, niż naturze poszczególnych typów urządzeń. To tak jakby projektanci tych urządzeń myśleli przede wszystkim o tym, aby muzyka mogła zaistnieć w swoim najpełniejszym wymiarze, pomimo słabości danego nośnika, a właściwie pomimo jego charakterowi. Co więcej urządzenia LM mają w sobie jeszcze coś, co mnie kojarzy się z pewnego rodzaju dźwiękowym atawizmem. To jakby odwołanie do jakiegoś wzorcowego paradygmatu audio, który kiedyś istniał i który mamy wręcz w sposób podświadomy wgrany w nasze audio d.n.a. Nie wiem, co to jest, ale kojarzy mi się z organicznością właśnie, z czymś na wskroś analogowym, czymś o stałym continuum, czymś co płynie pozostając transparentnie czyste, jak woda w strumieniu, choć jednocześnie czymś, co ma swój charakter. Jeśli bowiem greckie źródło słowa analogowy czyli analogos mówi prawdę, to jednocześnie wiele wyjaśnia: to coś według właściwej proporcji, coś proporcjonalnego. Ja, przez konotacje słowa analogowy, rozumiem jeszcze, iż ta proporcja dotyczy także czegoś stricte związanego z dźwiękiem i procesem nagrania. Jeśli bowiem odwołamy się do całego procesu nagranie-nośnik-odsłuch, to na każdym tym etapie dodajemy czegoś do czystego dźwięku. Mam na myśli szum jako zjawisko towarzyszące audio – szum urządzeń w studio, szum nośnika i szum urządzenia. Technika cyfrowa i digitalizacja pozbawiła nas tego szumu jako elementu niechcianego – między innymi dlatego, iż szum to dźwiękowe continuum i jeśli poddajemy je cyfryzacji, otrzymujemy coś, co nazywa się szumem kwantyzacji i zamiast owego continuum otrzymujemy upakowane w bity małe porcje szumu, które nasze ucho składa w całość. Aby łatwiej to zrozumieć, wystarczy przypomnieć sobie piksele na cyfrowym zdjęciu, lub sterylne i nienaturalne dla naszych oczy światło z cyfrowych świetlówek. Świat audio radzi sobie z tym problemem na różne sposoby, czy to na etapie nośnika – oversampling, SACD i inne formaty, które mają upakować więcej informacji w nośnik – czy dodając analogowe (lampowe) stopnie do obwodów wyjściowych urządzeń.

To właśnie urządzenie tego typu, z pojedynczą lampą 12AU7 na wyjściu miałem okazję usłyszeć i zagłębić się w naturę jego dźwięku. Tym razem otrzymałem do odsłuchu odtwarzacz CD z podstawowej lini wzorniczej i najniższej półki cenowej. Choć – o czym już pisałem – podoba mi się pomysł na młotkowy lakier tych urządzeń i ich nawiązanie do profesjonalnych urządzeń rodem z lat sześćdziesiątych, to przyznaję, iż tym razem pozostawałem sceptycznie nastawiony. Mój stary lampowy Advance Acoustic MCD-203II wydawał się nie zagrożony i pewnie stał na swoim wygrzanym miejscu. Pierwsze, co od razu zwróciło moją uwagę w małym rozmiarowo urządzeniu (370x105x325 mm), to fakt, iż kieszeń LM jest odsprzęgnięta od chassis. Z pewnością ma to na celu ograniczenie wpływu otoczenia na grający dysk, który jest nie tylko odcięty mechanicznie od podłoża, ale który dzięki temu odcięciu, nie jest poddawany rezonansom akustycznym. Kieszeń działa w sposób bardzo płynny i wzbudzający zaufanie swoją miękkością działania – przyznaję przyjemne. Po włączeniu aluminiowego guzika POWER, czas oczekiwania na nagrzanie lampy wynosi zaledwie 15 sekund i po tym czasie jest gotowe do odczytu – w przeciwieństwie do Advance nie następuje jednak automatyczne wyłączenie po kilku minutach nieużywania (dla mnie to zaleta). Podobnie jak w testowanym wcześniej preampie gramofonowym tej firmy i tu mamy do czynienia ze skromnie wyglądającym wykończeniem (to nie kategoria show-off), ale za to wszystkie akcesoria takie jak gniazda RCA czy wykończone grubym naturalnym filcem nóżki urządzenia nie tylko wzbudzają zaufanie, ale są po prostu wysokiej jakości. Do tego świetnej jakości ciężki, aluminiowy pilot, co we współczesnym świecie hi-end jest standardem, a poza nim, aspirującą nobilitacją.

Przejdźmy zatem do odsłuchu i zobaczmy, co Line Magnetic ma do zaoferowania w domenie cyfrowej. LM-215CD gra dźwiękiem, który wykracza poza sugerowany wyglądem minimalizm i rozmiar. To co otrzymujemy jest bowiem pełnowymiarowe i pozbawione kompleksów, jest fit i nieco eco (te modne kategorie spoza idiomu audio tylko po to, aby nakreślić zdrowy charakter tego dźwięku, jego sprężystość i organiczność). To dźwięk, który momentami wydaje się być za duży, ale po dłuższym dociekaniu WTF odkrywający przed nami opisane wcześniej greckie zjawisko analogos, które sprawia, iż dźwięk tego odtwarzacza zanurzony jest na równi w muzyce, jak i efektach rejestrowanych poniekąd przy okazji muzyki. To przywrócenie naturalnej równowagi pomiędzy dźwiękiem, a towarzyszącymi mu zjawiskami. Ta minimalna zmiana tych dwóch towarzyszących sobie zawsze zjawisk sprawia, iż muzyka nie jest oderwana od rzeczywistości, w której powstaje, ona jest jej nierozerwalną częścią i to jest dla mnie właśnie analogowość. LM-215CD sprawia, iż muzyka zyskuje – w pierwszym odruchu potraktowałem to, jako coś nie tak, bowiem przyzwyczajenie ucha do większej sterylności skutkować może takim odruchem w kontakcie z urządzeniem, które stara się sterylności unikać. Ten odtwarzacz bowiem unika sterylności i czyni to dla naszej przyjemności i korzyści – to tak jakby po miesiącach używania cyfrowego światła, ktoś w końcu włączył nam nieekonomiczną i nielegalną żarówkę z jej przyjemnym dla oka i mózgu światłem. Tak, to atawizm i być może jako taki jest irracjonalny, jest natomiast czymś, czego nie musimy się uczyć i z czym z łatwością i naturalnością przychodzi nam obcować. To niewielkie urządzenie ma bowiem wielkie serce do muzyki, którą chętnie nas obdarowuje i czyni to w iście analogowo-bezpretensjonalny sposób!!

Dane producenta:
LM-215CD jest odtwarzaczem CD firmy Line Magnetic wyposażonym w cyfrowe i optyczne wyjścia koncentryczne, a także analogowe wyjście stereo RCA. Mechanizm odtwarzacza płyty CD jest firmy SANYO, karta kontrolna to oryginalny Philips high-end. DAC oparty jest na chipie Texas Instrument Burr Brown PCM1792. Stopnie wyjściowe wykorzystują lampę 12AU7 oraz wysokiej klasy wzmacniacze operacyjne OPA2604.