HANA SL // HANA SH
Wkładka gramofonowa pozostaje kluczowym elementem toru gramofonowego, bo to ona nadaje charakter muzyce, której będziemy słuchać, i to ona sprawić może, po której stronie ekspresji znajdzie się dźwięk naszego systemu. Oczywiście, gramofon, kable, przedwzmacniacz mogą ten charakter podkreślić, mogą go pogłębić i każde z nich wznosi w układ swoją własną jakość, ale to wkładka właśnie nadaje nadaje ton i charakter każdemu analogowemu torowi. Parametry muzyczno-soniczne, które będą o tym charakterze stanowić, to spora paleta różnych możliwości, warto jednak pamiętać, iż to one określą to, czego będziemy słuchać. Na Audio Idiom mówimy o pewnej idee fixe dźwięku audio: o namacalności i bezpośredniości przekazu, o bliskości źródła dźwięku, o rysunku 3D i holograficzności, ale też o dynamice i gęstości, bez których muzyka zdaje się być wycofana i ugładzona. Było tak w przypadku recenzowanej wkładki Audio Technica OC9-III (test: tutaj), która mimo wszelkich zalet grała dźwiękiem zachowawczym, aczkolwiek pięknym. Nie inaczej było w przypadku wkładki Ortofon MC Quintet Bronze, która zachwycić może ciepłem brzmienia, nie należy jednak do wkładek grających z animuszem.
Dziś, po długim oczekiwaniu, przyszedł czas na wkładki japońskiej linii HANA, które zagościły już na dobre także na polskim rynku, co więcej, cieszą się w naszym kraju sporym uznaniem. Jak na młodą markę, to osiągnięcie znaczące i godne odnotowania, bowiem konkurencja jest spora, a uznane marki wcale nie pozostają na laurach, proponując regularnie nowe rozwiązania. Jak zatem mają się na tle konkurencji i czy proponują coś, czego starzy wyjadacze nie mają? Już zerknięcie w ulotkę informacyjną znajdująca się w eleganckim, acz wyjątkowo skromnym pudełeczku, udziela nam kilku znaczących informacji. Po pierwsze HANA to brand znanej japońskiej korporacji Excelsound Corporation, która jako podwykonawca wkładek dla innych firm jest dobrze znana od lat. Zdobyte doświadczenie, jak i kompletne zaplecze produkcyjne pozwoliło firmie uruchomić linię wkładek w ramach brandu HANA. Już to wiele mówi, ale kiedy dodamy do tego, iż nazwa wybrana dla wkładek, to japońskie określenie na angielskie brilliant and gorgeous, za zarówno intencje, jak i możliwości Excelsound pozostają jasne i czytelne. Czy zatem, mimo doświadczenia, technologicznego zaplecza i czystej, skądinąd, szlachetnej intencji, udało się stworzyć coś wyjątkowego i wspaniałego?
Ulotka firmowa, ponownie informuje nas, iż HANA Moving Coil Phono Cartridges oferuje wysokiej jakości dźwięk w przystępnej cenie, zapewniając łatwość użytkowania i ustawień. Firma ma w swojej ofercie tylko trzy pary wkładek, które różnią się szlifem i materiałem, z którego zbudowana jest igła. W każdej parze natomiast znajduje się wkładka o sygnaturze L o niskim sygnale wyjściowym, oraz wkładka o sygnaturze H o sygnale wysokim (odpowiednie 0,5mV i 2mV). Wkładki, które otrzymałem do testów, czyli HANA SL i HANA SH, należą do środkowej półki cenowej japońskiego producenta i posiadają diamentową igłę, której nadano szlif Shibata. W modelach wyższych zastosowano szlif Microline, a w modelach niższych syntetyczną igłę eliptyczną. Tyle wieści z firmowej ulotki.
Jak się zatem prezentuje dźwięk z tej skromnie wyglądającej wkładki, której choć nie brak elegancji, to pewnością nie należy do kategorii wow-factor? Zanim o tym opowiem, krótkie info dla mniej wtajemniczonych. Wkładki typu MC uważane są za bardziej precyzyjne w reprodukcji dźwięku od wkładek typu MM, a to za sprawą ciężaru właściwego drgającej igły, która nie jest obarczona magnesem (Moving Magnet), a cewką (Moving Coil), czyli nawiniętym cienkim drucikiem. Wielkość tej cewki, czyli ilość nawiniętego drucika dzielą wkładki MC na to o wysokim [High Output], lub niskim [Low Output] sygnale. Ponownie w teorii, wkładka typu MC-LO będzie precyzyjniejsza od wkładki MC-HO, bo im więcej drucika, tym wyższy sygnał, ale cięższa igła. Na pierwszy raz wydaje się to być może zagmatwane, ale zapewniam, iż jeśli ktoś połknie winylowego bakcyla, to wiedza elementarna.
Znając opisaną powyżej teorię, zamontowałem na pierwszy ogień wkładkę SL, o niskim sygnale wyjściowym, zostawiając test HANA SH niejako dla formalności na potem. Po pierwszych dźwiękach uznałem, że nic nie może mnie zaskoczyć. Wkładka zagrała z wielką precyzją, prezentując dobrze zbalansowany dźwięk. Nie pojawiło się żadne ugładzenie, tak charakterystyczne dla wspomnianych powyżej w tekście wkładek, ani przerysowanie góry. Instrumenty zagrały przekonująco i od razu zaistniały się w przestrzeni w sposób przerastający moje oczekiwania. Po kilku dniach odsłuchów zorientowałem się, iż tej wkładce właściwie niczego nie brakuje, no może poza gęstością środka, która mogłaby być minimalnie bardziej obecna. Jakież było moje zaskoczenie, kiedy finalnie i ze smutkiem zdemontowałem SL i zamontowałem SH!! Pojawiła się gęstość dźwięku, która jednak nie spowodowała, iż instrumenty zgubiły swoją precyzję lokalizacji i mikrodynamikę. Co więcej, wkładka SH sprawiła, iż wszelka treść z drugiego i dalszych rzędów uległy uwypukleniu, a ja miałem wrażenie, iż przeskoczyłem z jakością na wyższy poziom. Zarówno na przedwzmacniaczu EAR845P, jak i Line Magnetic LP-33 (test: tutaj) potwierdziły się różnice opisane powyżej. A kiedy do kolumn Falcon LS3/5a podłączyłem lampowego giganta Line Magnetic 845 Premium wkładka Hany zamontowana na ramieniu Allegro gramofonu Opera Consonance (test: tutaj) dźwięk okazał się tak precyzyjny, gęsty i nasycony, iż moim pokoju dosłownie pojawiła się Karmen Rõivassepp ze swoim zespołem (recenzja: tutaj). Choć producent pisze, iż wkładke SH można podłączyć do przedwzmacniacza typu MM, to u mnie najlepsze rezultaty uzyskałem podłączając ją do wejścia MC, używając jednak wzmocnienia Low Gain.
Hana ma jeszcze jedną cechę nie do przecenienia, która na tle innych wkładek wydaje się być znacząca. Otóż, potrafi ona poniekąd niwelować okazjonalne trzaski grającej płyty (tu znacznie przewyższa ulubionego Denona DL-103R, a całkowicie dystansuje np. Denona DL-160), co jest o tyle cenne, iż to wkładka której nie można zarzucić jakichkolwiek braków w reprodukcji wysokich częstotliwości. I w tym przypadku, SH „czyści” tło dokładniej, co z pewnością podyktowane jest nieco mniejszą precyzją odczytu względem SL.
Hana dokonała tego, co obiecywała. Sprawiła, że dźwięk stał się BRILLIANT & GORGEOUS. Sprawiła nawet coś więcej, co uczyniło muzykę namacalnie bliską, precyzyjnie nasyconą dźwiękiem i emocjami, co wcale nie jest tak łatwą i powszechną sprawą. SYGNOWANO AUDIO IDIOM!!