W świecie audio trwa nieustanny dialog z przeszłością i dokonaniami, które dawno już uznaliśmy za przełomowe. Konstruktorzy i producenci, a to wprost nawiązują do konstrukcji sprzed lat (np.: Wharfedale Linton Heritage, czy JBL serii Classic), a to na ich bazie proponują nowe rozwiązania (KEF LS50). Czy stoją za tym resentymenty, czy czysta kalkulacja czy świadomość, to już zupełnie inna sprawa i trudno na te pytania odpowiedzieć jednoznacznie. Postęp audio w naszych czasach i technologiczny przeskok jakiego doświadczamy z pewnością powoła do życia kolejne przełomowe konstrukcje, które być może wejdą na dłużej do audio świadomości. Nie inaczej było kiedy Western Electric tworzył swoje pierwsze projekty z myślą o profesjonalnej aktywności kinowej w latach 30-tych. Nie inaczej, kiedy wprowadzanie standardu FM w Wielkiej Brytanii w latach 60-tych powoła do życia kolejną przełomową konstrukcję, której przeznaczenie i przyszłe losy będą tak nieprzewidywalne, jak zaskakujące.
Konstrukcja ta, to być może największa legenda audio wszechczasów, ale nie chodzi tu bynajmniej o tworzenie rankingów, a podkreślenie wagi pewnego zjawiska, niemalże natury socjologicznej. Zjawiska powoływania ikon i symboli nowego społeczeństwa, które poleci na księżyc, które masowo wsiądzie za kierownicę Garbusa, a które w swojej piękniejszej połowie założy minispódniczki, i które sprawi, iż nic już nie będzie takie samo – nawet audio. Mowa rzecz jasna o konstrukcji LS3/5, którą BBC zleci swoim inżynierom. Ci, mając niemalże nieograniczony budżet (dzisiejsza wartość 1,7 mln funtów została zatwierdzona przez brytyjski parlament), stworzyć mieli coś, co zmieści się w wozie transmisyjnym, gdzie asystować będzie przy miksach wielkich orkiestr symfonicznych, ale nie będzie ustępować parametrom dźwiękowym większych konstrukcji (tzw Grade I). Wymogi stawiane temu loudspeaker (stąd akronim LS) wymusiły nie tylko niezwykle niepozorny rozmiar tego głośnika (16,5 x 19 x 31), ale i jego zamkniętą konstrukcję. Zaprojektowany pierwotnie jako monitor II stopnia (Grade II Monitor) do użytku własnego BBC, przeznaczony przede wszystkim do użytku zewnętrznego (figura 3 w oznaczeniu symbolu wskazuje na sygnaturę outside broadcast), LS3/5 (ostatnia cyfra, niemalże jak u Chanel, to oznaczenie numeru kolejnego prototypu z serii OB – outside broadcast) prawdopodobnie nigdy nie miał opuścić murów BBC, pozostając monitorem dla profesjonalistów. Otóż bowiem, koncepcja tego głośnika miała odpowiadać tym środowiskom pracy realizatorów BBC, w których monitoring na słuchawkach nie był zadowalający, a nie było wystarczająco dużo miejsca na monitor 'Grade I’. Stało się jednak inaczej, ale zanim monitor ten z pomocą zewnętrznych firm licencyjnych opuścił szacowne mury BBC przeszedł pewną zmianę konstrukcyjno-kosmetyczną, której ślad znajdziemy w umieszczonym na końcu nazwy modelu prefiksie A. Od tej pory, monitory znane jako LS3/5A wyruszyły w świat, stając się dostępne dla każdego nieprofesjonalnego melomana na świecie. Był rok 1974.
Tyle tytułem wstępu. Nie będę jednak powtarzał wszystkiego o historii tego legendarnego monitora, ani o jego przetwornikach czy zwrotnicy, choć każdy z tych elementów z osobna i wszystkie razem zasługują na miano jakim się szczycą. Wszystkie te informacje są dostępne na wyciągnięcie ręki w internecie, a dociekliwy czytelnik zainteresowany tematem znajdzie je bez najmniejszego problemu. Zresztą, polecam takową lekturę, bynajmniej nie dlatego, że dotyczy konstrukcji głośnika, ale że opowiada o pewnej epoce, w której znaczenie miały zgoła odmienne wartości. Poniżej linki, pod które warto zerknąć. Zanim jednak przejdę do meritum, jeszcze kilka słów natury osobistej, a żeby być bardziej precyzyjnym, natury subiektywnej. Na ostatnich targach Audio Show, które się odbyły, czyli w roku 2019 uznałem system, który zwieńczały Falcon LS3/5a, za najlepszy dźwięk targów. Schludnie i skromnie urządzony pokój odsłuchowy wrocławskiej Audio Atelier eksponował wielką muzykę i wielki dźwięk.
Te niewielkich rozmiarów zamknięte konstrukcje z łatwością zagrają niemalże z każdym wzmacniaczem, mimo iż mają zaledwie 83dB skuteczności. Prawdziwe piękno i urok odkrywają jednak z elektroniką wyrafinowaną, która sprawia, iż dźwięk z nich płynący staje się spektakularny. Mnie najbardziej podobał się on w zestawieniu z pracującym w klasie A SETem Linę Magnetic LM-845 (test: tutaj), gdzie choć moc nie była powalająca, to dźwięk oderwał się od głośników, a muzyka odsłoniła całe swe piękno. Pojawiło się powietrze i przestrzeń pomiędzy dźwiękami. To tak, jakby nagle znaleźć się w idealnie brzmiącej sali koncertowej, której zadaniem jest idealna ekspozycja muzyki. Z lampami KT-150 Falcony zagrały niemalże drapieżnie i mocno, eksponując możliwości, o które trudno je niemalże podejrzewać. Zresztą, ich rozmiar może mylić i jeśli ktoś spróbuje ocenić je podle tego względu, z pewnością zostanie sprowadzony na manowce. LS3/5a zagrają tak, jak pozwoli im na to twój system i pokój odsłuchowy! Wyraźnie pokazało się to z tranzystorowym wzmacniaczem od Fezz Audio (miałem przyjemność posiadać u siebie prototyp tego wzmacniacza), na którym Falcony zagrały wyważonym i stonowanym dźwiękiem, który zaskoczył swoim nie-tranzystorowym dźwiękiem, jakże jednak innym od wspomnianych wyżej wzmacniaczy. Kolejne odsłuchy odsłoniły przede mną jeszcze jedną zależność. Stało się to za sprawą mojej obecności w gliwickim salonie odsłuchowym 4HiFi, gdzie testowaliśmy Falcony z różnymi wzmacniaczami (kontrolowalne warunki odsłuchowe pozwalają mi uznać, że odsłuchy te miały merytoryczny charakter). Otóż, zależność ta pokazała, jak bardzo dźwięk tych małych kolumn zależy od jakości przedwzmacniacza i jego charakteru. Gęstość i wypełnienie, które Falcony mogą zaprezentować znikają niczym kamfora, kiedy przedwzmacniacz okazuje się nieodpowiednio dopasowany. To, bowiem czego potrzebują te małe WIELKIE kolumienki, to z jednej strony moc, ale z drugiej strony jakość. Zapewniając im to, otrzymamy dźwięk, który jest jedyny w swojej kategorii. Powiedziałbym, iż to również moja kategoria, gdzie dźwięk trzyma się interpretacji, nigdy nie przesadza i nigdy nie przeszkadza. Trzeba mieć to na uwadze, chcąc uzyskać naprawdę wielki dźwięk, który monitory mogą zaoferować.
Zakładając, że elektronika nie stanowi problemu i mamy ją odpowiednio zestrojoną z Falconami (przypomnijmy, 15 Ohm i niska skuteczność robi swoje i to niełatwe zadanie) możemy mówić o dźwięku nasyconym, gęstym i niezwykle plastycznym. Zarówno ich szybkość, jak i precyzja odwzorowania środka pasma są wyjątkowe i godne najlepszych konstrukcji na świecie. Balans tonalny przy tym rozmiarze (przypomnijmy 16,5x19x31 cm) jest niespotykany, tak samo jak obecność basu. Ten ostatni nie jest jednak przeskalowany, wielki, czy ponadwymiarowy, do czego już przywykliśmy dzięki współczesnym konstrukcjom i potrzebom jakie generuje muzyka współcześnie – jest adekwatny. Zresztą, zarzut, iż LS3/5 nie mają basu zawdzięczamy prawdopodobnie opiniom tych, którzy nigdy ich nie słyszeli. Oczywiście, warto pamiętać, iż kiedy powstawały LS3/5 muzyka była inna. Mniej w niej było subsonicznych basów i syntetycznych brzmień (właściwie to wcale ich nie było!). Warto też pamiętać, iż kiedy je tworzono, robiono to z myślą o profesjonalnej aplikacji w ramach współpracy z wielkimi orkiestrami (trudno sobie wyobrazić, żeby wspomniany brytyjski parlament przeznaczył tak wysoki budżet na muzykę inną niż klasyczna). I tu właśnie, w zawoalowany sposób, skrywa się słabość tych kolumn. Słabość ta jest jednocześnie ich atutem i siłą. To wybitne kolumny do klasycznych, akustycznych brzmień. Faworyzują one bowiem ludzkie głosy, akustyczne instrumenty i wszystko, co naturalne. Choć potrafią zagrać każdą muzykę, nie czują się swojo w brzmieniach syntetycznych, gdzie subsoniczne rejestry są muzycznym spektrum, a często, jedyną treścią muzyki.
Tak, to z pewnością subiektywne, co napisałem, tym bardziej, iż napisałem, że to dla mnie wyznacznik niemalże dźwięku idealnego (czy takie coś w ogóle istnieje?). Ktoś może zarzucić mi stronniczość. Ktoś inny powie, że brak tu basu i rozmiaru. Ktoś inny, że to nie może dobrze zagrać, bo jest za małe. Wszystkim tym powiem, aby najpierw posłuchali, bo tylko tak można uwierzyć, że coś tak niewielkiego może grać tak wielkim dźwiękiem. I nie chodzi tu bynajmniej o rozmiar, ale o ponadczasową jakość, która nie podlega procesom starzenia. To klasyk, który nigdy się nie znudzi i nigdy się nie zestarzeje. W moich absolutnych kategoriach, to numer jeden wśród monitorów, a biorąc pod uwagę moje osobiste preferencje odsłuchowe, prawdopodobnie numer jeden w ogóle. I choć mógłbym długo jeszcze pisać o tym, jak komfortowy to dźwięk, który będąc mega-precyzyjny, to jednak nigdy niemęczący; i o tym, że ich niemalże omni-dyrekcyjny jest jego charakter, co pozwala cieszyć się dźwiękiem nie tylko i wyłącznie w idealnie wybranym sweet spot, to powiem tylko, głośniej niż zazwyczaj – SYGNOWANO AUDIO IDIOM!!