Przyznawałem się już na łamach Audio Idiom, iż pisanie o gramofonach to złożone i niełatwe dla mnie zadanie. Ilość czynników, które wchodzą, nomen omen, w grę i które należy wziąć pod uwagę znacznie przerasta recenzowanie charakteru dźwięku, choćby kolumn głośnikowych. Co więcej, opisanie sonicznego charakteru gramofonu zdaje się być skazane na porażkę, bowiem ten skomlikowany układ zależny jest od wielu zmiennych, jak choćby ramię i wkładka (nie wspominająć o macie do gramofonu, materiału z którego zrobiony jest talerz, etc). To ta ostatnia (sprzed nawiasu), zdaje się nadawać charakter i wykończenie kluczowemu dla miłośników czarnego krążka dźwięku. Pisałem również o tym, iż zadanie przed jakim stają konstruktorzy gramofonów to nie tyle zadanie niełatwe, co nieco niewdzięczne. Trzeba bowiem sprawić, aby cała konstrukcja była barwowo transparentna (zakładając, iż na tym zależy konstruktorowi), oraz by dźwiękowe artefakty pracujących elementów mechanicznych były w dźwiękowym torze nieobecne. Aby ograniczyć te artefakty i uniknąć wszelkich możliwych rezonansów, które mogłyby zostać przechwycone przez wkładkę, już na etapie projektu, trzeba podjąć decyzje, które podyktować mogą i często dyktują, samą konstrukcję. Inaczej bowiem „zagra” aluminium czy stal, inczej odezwie się kewlar, a jeszcze inaczej akryl (by wymienić tylko kilka), a wszystko to należy przewidzieć, aby zestaw elementów w sposób synergiczny wsparł to, co za chwilę zagrać może muzykę z naszych głośników. Konstrukcje no-compromise, o ile mogą zapewnić nam idealne dopasowanie składowych, o tyle owy brak kompromisów winduje cenę tych urządzeń znacznie poza zasięg przeciętnego melomana. Ktoś mógłby powiedzieć „coś za coś”, tymczasem ja przypomnę, iż krzesła służą do siedzenia, a audio do słuchania muzyki (no, chyba że stają się dziełami sztuki, fetyszami, albo muzealnymi eksponatami).
Choć The Eames Lounge Chair to nie krzesło, a prawdopodobnie jeden z najsławniejszych foteli i szczyt designarskiego projektowania, to mimo wyrafinowanej formy, ono też zaprojektowane było zgodnie ze swoim przeznaczeniem. Choć to nie o nim niniejszy esej traktuje, to być może, gdyby ono nie powstało, to i nie powstałby ten tekst. Otóż bowiem, The Eames Lounge Chair był inspiracją, a może i głównym punktem odniesienia, do powstania gramofonu, który swoją estetyką odwołuje się do tego symbolu wyrafinowania z 1956 roku. Wyrafinowane audio, to także często wyrafinowana forma, a producenci i sprzedawcy takich urządzeń wiedzą, iż ci, których stać na drogi sprzęt oczekują eksluzywnego wykończenia i nie mniej ekskluzywnego designu. Zapyta ktoś, co fotel może mieć wspólnego z gramofonem? Otóż, poszukiwanie idealnej formy właśnie, idealnych proporcji, w których ta forma się zamyka, za którą stoją nie tylko materiały, ale i kolorystyka, która dopełnia całości i dookreśla jej status.
Gramofon, o którym mowa, to dzieło pana Tomasza Franielczyka z Gliwic, który czerpiąc z najlepszych wzorców (inspiracja dziełem małżeństwa Charlesa i Raya Eamesów niech będzie tego dowodem) postawił poprzeczkę bardzo wysoko. Wyrafinowany design, który zdaje się być istotną składową projektu, to nie jedyne co zwraca na siebie uwagę w BennyAudio Immersion, bo taką nazwę otrzymał gramofon. O ile bowiem, estetyka projektu odwołuje się do klasyki, to nie mamy bynajmniej do czynienia z retro stylizacją. To nowoczesny projekt odwołujący się do klasyki, ale nie klasyki audio, ale do klasyki designu. Jeśli chodzi o audio, wszystko tu jest nowoczesne! W pierwszej kolejności, BennyAudio (pisownia zgodna z identyfikacją producenta) przykuwa uwagę swoją elegancją, ale i masywnością, która dodaje mu dostojeństwa. Brak tu chromowanej dominanty, tak znanej z projektów Trans Rotora czy Avida. Nie znajdziemy tu także akrylowych elementów, które niemniej od chromu, znalazły uznanie w świecie mass loaderów. Odmiennym jest także zwartość tej konstrukcji, która w jednej bryle skupia całość elementów, łącznie z silnikiem i ramieniem, co na tle konkurencji wydaje się być wręcz prowokacyjne. To oczywiście hiperbola, aczkolwiek o tyle uzasadniona, iż odmienna od współczesnego standardu, który dąży raczej do rozgrupowywania tych elementów. To w masywności, wybranych materiałach i ich zestawieniu, oraz proporcjach leżą atuty opisywanej konstrukcji. Gruba, masywna plinta – w tym przypadku to sandwich złożony z kilku starannie dobranych pod kątem właściwości materiałów – jest uzupełniona prze 6,5 cm talerz wykonany z Derlinu, który dzięki swym właściwościom winylopodobnym, zdaje się być wielkim odkryciem gramofonowego światka. Bezszczotkowy silnik DC jest kontrolowany przez cyfrowy czujnik odbiciowy i sterownik oprogramowany przez BennyAudio. W końcu, ramię z włókna węglowego typu unipivot, o długości 12,5 cala ma możliwość regulacji w każdej płaszczyźnie co czyni je uniwersalnym dla większości dostępnych wkładek. Zresztą, to właśnie ramię wnosi nowoczesność do tej klasycznej formy. To ono (podkreślam, to moja intuicja raczej, niż opinia ex cathedra) odpowiada za precyzję i lekkość góry pasma, którą może poszczycić się ten mass loader. Intuicja ta, bierze się z mojego własnego podwórka i choć wydać się może nieadekwatna, to moim zdaniem warta jest wspomnienia. Otóż, jeden z moich smyczków zrobiony jest z włókna węglowego właśnie i to on, najbardziej ze wszystkich, charakteryzuje się nieco jaśniejszym timbrem, a dzięki swej wyjątkowej sztywności zapewnia precyzję artykulacji nieosiągalną na smyczku z pernambuco (mówimy o kwotach 2-3k euro). O wszystkich szczegółach techniczych warto poczytać na równie eleganckiej, co sam gramofon, stronie producenta. Tymczasem, spróbujmy poniżej podsumować jego aspekty soniczne.
Na potrzeby Audio Idiom, testowany gramofon zagrał z wkładkami HANA SL i SH (testy: tutaj), oraz z dostarczoną przez producenta modyfikowaną wkładką Denon DL-103R. Dodatkowo, Benny zagrał z interkonektem phono kanadyjskiej firmy Audiosensibility – Statement Silver v3. Preamp gramofonowy Line Magnetic LP-33 dostarczyła gliwicka firma 4HiFi (test: tutaj). To, co od samego początku stało się czytelnie jasne, to fakt, że Immersion gra dobrze zrównoważonym i dociążonym dźwiękiem, aczkolwiek z lekką niską dominantą. Dźwięk całości jest nasycony i w jakimś sensie uwodzący. Miałem wrażenie, iż Benny stara się każdą płytę i każdego muzyka pokazać z jak najlepszej strony. Góra ma swoją otwartość, aczkolwiek może nieco mniejszą rozdzielczość, co sprawia, że Immersion, choć różnicuje nagrania bez zarzutów, to czyni to na swój sposób. Pokazały to odłuchy kolejnych albumów, które w ramionach BennyAudio uzyskały precyzyjną, acz autorską interpretację dźwięku. To niewątpliwa zaleta tego gramofonu – ten sprzęt pokazuje swój charakter i czyni to (z w)dźwiękiem. Z wkładkami HANA obraz dźwiękowy był skupiony i dobrze obecny w środku pasma, świetnie eksponując dynamikę i holografię nagrań. Denon DL-103R po modyfikacjach ukazał jednak odmienną naturę (proszę wybaczyć ten kolokwializm) Benka. Obraz wycofał się ze środka sceny znacznie bardziej na boki. Chciałbym powiedzieć, iż uciekł, aczkolwiek po dłuższym czasie doceniłem sposób w jaki gramofon zróżnicował brzmienie samej wkładki. To niewątpliwie zasługa ramienia, które, jak pisze producent, jest „uniwersalnym dla większości dostępnych wkładek“, ale i w sposób wybitny różnicuje ich brzmienie.
Po dwóch tygodniach odłuchów i niewątpliwej przyjemności obcowania z BennyAudio Immersion zorientowałem się, z jak bardzo uzależniającym sprzętem miałem do czynienia. Niczym pogłos środniowiecznej katedry wybrzmiewał w moich uszach jeszcze długo po opuszczeniu mojego domu.
Na koniec należy podkreślić, iż to urządzenie dla zamożniejszych miłośników czarnej płyty i takich, którzy cenią wygodę i łatwość obsługi. Wszystko zdaje się tu być intuicyjne i nie sprawia wrażenia, iż potrzeba (prze)szkolenia, aby obsłużyć ten gramofon. Zmiana obrotów odbywa się za pomocą przełączników umieszczonych w ergonomicznym miejscu, których eleganckie podświetlenie informuje nas o trybie pracy. Nie trzeba przekładać żadnych pasków, ani martwić się o kontrolę obrotów – ta jest na najwyższym możliwym poziomie. Jeśli dodać do tego, iż to piękny obiekt, wykonany z wielką precyzją i sercem, to mamy do czynienia z urządzeniem, które z łatwością stanie w szranki z najlepszymi konstrukcjami w podobnej cenie, pozostawiając nam jedynie kwestie wyboru estetycznego.