VERTICO Leggero

Unicorn Audio VERTICO Leggero 

Jako barista amator i miłośnik whisky, już dawno temu zdałem sobie sprawę, jak istotną składową tych używek jest sama woda. Jej charakter, zawartość składników mineralnych, czystość, choć nie nadają im smaku, to ostatecznie go definiują. Wyraźnie czuć to dla przykładu w whisky z wyspy Islay (to nie tylko moje ulubione Bowmore), które miewają morski posmak, a to za sprawą tak charakterystycznego wyspiarskiego mist oraz wody, która tam występuje. Abstrahując od Islay, nie inaczej jest w przypadku herbat (szczególnie tych japońskich), które, aby odsłoniły pełne walory smakowe, muszą być nie tylko poddane specjalnej procedurze przygotowania, ale i zanurzone w możliwie najlepszej wodzie. O ile na tym etapie wydawać się może, iż audio i whisky nie mają nic ze sobą wspólnego – choć, owszem, lubią swoje towarzystwo – to poniżej pozwolę sobie wykorzystać niniejsze porównanie, aby temat niniejszych rozważań nie wydał się abstrakcyjny i pozbawiony kontekstu. A zatem, co ma piernik do wiatraka, albo raczej, co ma audio do wody. 

Urządzenie, które miałem niewątpliwą przyjemność gościć u siebie przez kilka dobrych tygodni, to nie tylko urządzenie ekskluzywne, ale i na pewnym pułapie niezbędne. Wiedzą o tym nie tylko właściciele studiów nagrań, ale i ci z melomanów, których sprzęt pozwala docenić czystość energii, która niczym woda, czyni smak dźwięku. O ile jest w tych słowach pewna doza przesady, to już przesadą nie jest, jak istotny wpływ na replikację samej muzyki ma jakość prądu, który dostarczamy do urządzeń wyrafinowanych i precyzyjnych. To, co nie gra roli w przypadku przygotowania lipton, gra już niezbędną rolę, jeśli chcemy przygotować macha. Ale do rzeczy. Znana wtajemniczonym polska Unicorn Audio, to nie tylko manufaktura wybitnych kondycjonerów prądowych i kabli. To pewna filozofia dźwięku. Filozofia ta, opiera się na przekonaniu, iż najlepsze audio, to nie tylko najlepsze podzespoły (w tym przypadku lampy), ale także możliwie najlepszy prąd. I tu pora nawiązać do naszego wstępu. Od czasu bowiem, kiedy audio zawiązało swoje przymierze z prądem – a przypomnijmy, nie zawsze tak było – od tego momentu, jakość tego prądu ma znaczenie wprost proporcjonalne do jakości urządzeń, które on napędza. W czasach nam współczesnych jednak, jakość prądu jest odwrotnie proporcjonalna do jego dostępności i powszechności.  

Kondycjoner Vertico otwiera grupę urządzeń do filtracji prądu, która w przypadku Unicorn zawsze ma charakter bierny. Oznacza to, iż w urządzeniu tym nie są użyte żadne aktywne podzepsoły, tudzież urządzenia wspomagające. Vertico wygląda po prostu zjawiskowo! Wykończony lakierowanym, szczotkowanym aluminium zdaje się być ozdobą salonu. Owszem, przyciąga wzork, ale nie krzyczy nadmiarem efektów. To raczej cicha obecność, która nie potrzebuje wsparcia świecących błyskotek. Jego solidna bryła spoczywa na stalowo-mosiężnych stopkach sferycznych, które dodają mu nie tylko charyzmy, ale i w sposób ekstremalny izolują go mechanicznie od podłoża. Vertico unosi się w powietrzu niczym na poduszce, a jego praca jest równie dyskretna, jak przywołane tu skojarzone słowo. Dodaje mu to lekkości (leggiero), co mnie kojarzy się z symbolem-protoplastą marki. To, co zostało użyte, aby Vertico działało bez zastrzeżeń, nie tylko robi wrażenie, ale i działa. Oddajmy głos projektantowi i właścicielowi Unicorn Audio, Piotrowi Susułowi:  

Co do podstawowej wersji Vertico to jego budowa wygląda następująco: 
1. Najnowsze opracowanie wtyków Furutech w wersji Gold. Wtyk zasilający Schuko. 
Wszystkie metalowe części styków wykonano z niemagnetycznych materiałów (miedź PCOCC) 
powlekanych warstwą złota i poddanych procesowi Alpha (rozmagnesowanie i obróbka kriogeniczna). 
2. Najwyższej jakości kabel zasilający Unicorn Audio Fundamentale (w wersji, którą otrzymałem do 
testów był to kabel IL MOSTRO – przyp.aut.) specjalnej konstrukcji  Do jego konstrukcji zastosowano 
specjalne rozwiązania, w których kabel stanowi jedną z części filtrów. Jest to podstawowy kabel zasilający 
w naszej ofercie. Wyprodukowany według naszego projektu i pod naszą kontrolą jakości.  
3. Obudowa kondycjonera w całości wykonana z aluminium (w technologii, gdzie nawet elementy 
spawające są wykonane z aluminium) stanowi absolutną barierę dla jakiegokolwiek sygnału zewnętrznego 
mogącego stanowić źródło zakłóceń. 
4. W konstrukcji użyto w specjalnym zastosowaniu transformator separujący. Wykonie najwyższej jakości 
z zastosowaniem blach krzemowych, blach separujących, najwyższej jakości drutu nawojowego i najlepszych 
rdzeni gwarantuje niespotykane właściwości audio. Dodatkowo by zminimalizować wibracje zastosowany 
specjalny system tłumienia drgań rdzenia i połączeń zasilających. 
5. Zasilanie gniazd kondycjonera jest całkowicie symetryczne. Zastosowane przy użyciu kriogenizowanych 
szyn zasilających o nominalnej przewodności do 100A o powierzchni 25mm  
6. Gniazda zostały zamontowane w aluminiowej klatce Faraday’a całkowicie uziemionej tak, by odizolować 
sygnał prądowy od wszystkich zewnętrznych wpływów. 
7. Filtry magnetyczne na elementach przewodzących. Istnieje możliwość przeznaczenia jednego z gniazd na 
gniazdo wysokoprądowe.  

Przyznaję, robi wrażenie! I choć cisną się na usta słowa no compromise, to jednak przypomnieć należy, iż to podstawowy, a zatem najtańszy model kondycjonera od Unicorna. Widać po tym wyraźnie, iż poprzeczka powieszona została bardzo wysoko, niemalże tak wysoko, jak apetyt, który wywołuje. Choć ten rośnie w miarę jedzenia, to czy Vertico jest w stanie zaspokoić to, co zdaje się obiecywać? Co więcej, czy słusznym jest oczekiwać od urządzenia odpowiedzialnego za czystość prądu dostarczanego do urządzeń audio, jego słyszalnego wkładu? Zdania zdają się być podzielone tak samo, jak efekt, którego możemy się spodziewać w zależności od użytego urządzenia. Wciąż, dla jednych to fanaberia, dla innych niezbędny element systemu. Zatem, czy element ten „brzmi”?  

Zacznijmy od tego, iż urządzenie to pracuje całkowicie dyskretnie. Jak wspominałem, żadnych światełek, przełączników, niczego, co mogłoby zakłócać jego główne zadanie, a zatem filtrację prądu. Zapewniam, można się do tego przyzwyczaić. Równie dyskretnie Vertico ukazuje swą audialną obecność, co moim zdaniem jest wielką jego zaletą, ale o tym po kolei. To, co daje się zauważyć w pierwszej kolejności, to pogłębiony kontrast, który daje iluzję zwiększonej rozdzielczości. To niczym postawienie dobrego aparatu na statywie – zyskują wszystkie detale, a obraz uzyskuje pełną ostrość. Dzieje się to za sprawą pojawienia się precyzyjniejszej kreski na konturach dźwięków, które jednak nie zahaczają o jakakolwiek sztuczność. Co więcej, dzieje się to poniekąd naturalnie i w sposób niewymuszony, oraz dotyczy całego spektrum. Doprecyzowanie konturu dodaje także obecności dźwięków w przestrzeni i sprawia, iż mamy do czynienia z pogłębieniem holografii i precyzyjniejszym zróżnicowaniem lokowania instrumentów. Zdawać by się mogło, iż to niewiele, różnica ta jest jednak znacząca. Niemalże niezauważalnie tracimy na makrodynamice, co jest z nawiązką rekompensowane przez wzrost mikrodynamiki – to ona zyskuje prawdopodobnie najbardziej.  

I w tym być może, tkwi właśnie sekret działania tego urządzenia. Ono nie gra. Ono zapewnia to, co niezbędne, aby wydobyć pełny smak muzyki. Ono sprawia, iż muzyka zyskuje w każdym aspekcie i w każdym momencie. Ono przyczynia się do tego, że nasz system otrzymuje to, co powinien mieć zapewnione i czynni to Leggero. Jeśli zatem, pamiętając o wpływie wody na smak herbaty, pragniecie wyciągnąć maksimum z przygotowanej muzycznej uczty, nie omijajcie tego wybitnego urządzenia!!