ORTOFON 6NX-TSW-1010

Od pojawienia się pierwszych nośników, przemysł muzyczny i przemysł audio są ze sobą nierozerwalnie związane. Pojawianie się kolejnych odmian płyty gramofonowej, miało wpływ nie tylko na długość utworów, które można było zarejestrować, ale także często splatało się ze zmieniającymi się muzycznymi trendami muzyki popularnej. Kto wie jednak, czy to muzyka inspirowała do zmian świat audio, czy wręcz odwrotnie, to możliwości, które były dostępne w przemyśle muzycznym, wymuszały i przyspieszały zmiany w samej muzyce. Wszak, muzyka popularna to także wynalazek mocno spleciony z samym przemysłem muzycznym. Przypomnijmy dla porządku. Jeśli chodzi o formy przekazu, od końca XIX wieku mamy do czynienia z trzema głównymi nurtami. Choć podział to umowny, a same nurty, jak to nurty, lubią się przenikać, wyróżnić z wielu możemy trzy podstawowe: muzyka ludowa, muzyka profesjonalna i muzyka rozrywkowa. Hierarchia zaproponowanej kolejności wynika ze starszeństwa praktyki. Jak podaje dalej Wikipedia, pierwsza przekazywana jest poprzez naśladownictwo, druga poprzez notację muzyczną, a ostatnia, która, w kontekście niniejszego tekstu, jest dla nas najistotniejsza, poprzez środki masowego przekazu. 

Od czasu pojawienia się formatu long play, a potem zapisu stereofonicznego, przemysł audio co rusz proponował nowe rozwiązania, które miały z gramofonowego zapisu wyciągnąć jak najwięcej. Na stronie Audio Idiom już kilkukrotnie pisałem o kultowych urządzeniach z poprzednich dekad, które redefiniowały jakość słuchanej muzyki. Ta ostatnia miała się dobrze i dzięki możliwościom stereofonicznej płyty LP, muzycy powoływali do życia kolejne projekty muzyczne, a nie rzadko, kultowe albumy złotej ery czarnego krążka. Ta era dobiegła jednak końca, bowiem na horyzoncie pojawił się nowy nośnik, CD (wiem, cofamy się dziś do epoki lodowcowej, ale bez tego wprowadzenia odczytanie kolejnych myśli będzie zubożone). Wtedy to, po raz pierwszy w historii przemysłu muzycznego, miało na tak wielką skalę miejsce zjawisko reedycji tego, co wcześniej wydane było na czarnym krążku (przecież każdy chciał mieć muzykę, którą już wcześniej słyszał, na tym nowym, rewolucyjnym nośniku). Dochody firm rosły w astronomicznym tempie, a to zwrócić musiało uwagę grubych portfeli. Muzyka w szponach korporacji musiała zmienić się po raz kolejny. 

To zjawisko miało jednak także swoje pozamuzyczne konsekwencje. Choć nie stało się to od razu, jak grzyby po deszczu upadać zaczęły firmy związane z czarnym nośnikiem, producenci gramofonów, wkładek gramofonowych, tłocznie płyt, etc. Cała gałąź przemysłu została pozbawiona nie tyle możliwości rozwoju, co możliwości przetrwania. Wspominałem o tym choćby w przypadku niemieckiej firmy ElektroMessTechnik, której wkładkę miałem okazję recenzować, a która stała się potem referencyjną wkładką Audio Idiom (patrz link). Jak wiemy dzisiaj, historia winyla nie dobiegła jednak końca, choć jeszcze dekadę temu, trudno było uwierzyć z czym będziemy mieć do czynienia. A mamy do czynienia nie tylko z modą, ale prawdziwym boomem o charakterze socjologiczno-kulturowym. Potwierdzają to nie tylko płyty w discountach, czy gramofony w markowych sklepach meblowych. To, co stanowi o całym zjawisku, to to, że po winyl sięgają nie tylko melomani czy audiofile, ale zwyczajni obywatele, którzy dzięki tej modzie zaczęli słuchać muzyki. To, co równie istotne, to także większa świadomość związana z gramofonowym know-how i łatwość dostępu tak do informacji, jak i do samego sprzętu. 

Tematem niniejszego wpisu nie jest, jednakże historia fonografii, a jeden z elementów w torze gramofonowym, o którym nieco rzadziej się mówi, a który stanowi niezwykle istotną jego część. Tym elementem jest kabel łączący gramofon z przedwzmacniaczem gramofonowym. Ze względu na charakterystykę pracy i niezwykle niskie poziomy sygnału, jakość i technologia wykonania takiego kabla są bardzo istotne, aby można było z czarnego krążka wyciągnąć jak najwięcej muzyki. Znaczenie ma nie tylko to z czego kabel jest wykonany, ale i jak jest wykonany. Ważna jest jego pojemność, ale i sztywność czy sposób ekranowania, co sprawia, iż użycie zwykłego interkonektu nie wchodzi w grę. Ze względu na to, niełatwo znaleźć dobrej jakości kabel gramofonowy, który nie kosztuje fortuny. Audio Idiom taka sztuka się udała.

Firma Ortofon ma niemalże tak długą i złożoną historię, jak ta przytoczona przeze mnie na początku tego wpisu. Założona w 1918 roku, z biegiem czasu, stała się światowym liderem w dziedzinie produkcji wkładek gramofonowych najwyższej klasy. Wiedzą o tym wszyscy i wręcz truizmem jest to powtarzać. Nie wszyscy wiedzą jednak to, że firma Ortofon to od 1987 roku także producent wysokiej jakości okablowania, które spełnia krytyczne wymogi high endu, oferując swe produkty w przystępnych cenach. Mało kto, być może kojarzy także, iż nazwa firmy odnosi się do greckich wzorców: orthós, i phōné, to poprawny dźwięk. Takie statement ukryte w nazwie firmy sporo znaczy. Jednym z produktów Ortofon Japan jest tonearm cable6NX-TSW-1010. Kabel dotarł do mnie w wersji De Luxe i muszę przyznać, iż mimo skromnego opakowania (nie jest bynajmniej przytyk w stronę firmy), zaskoczył tak jakością wykonania, jak i designem. Przyznaję, mnie ta kolorystyka i wykończenie bardzo przypadły do gustu, a sam kabel sprawił wrażenie znacznie droższego. Otrzymałem kabel z wtykami RCA, aczkolwiek w ofercie są dostępne również dwie wersje z końcówką DIN. Nie udało mi się dotrzeć do informacji innej niż ta na pudełku, która choć potwierdza, iż użyto miedzi o czystości 6N, to nie podaje czy to miedź OFC, czy OCC. Geometrię kabla widać na zdjęciu tylnej strony pudełka, które zamieszczam poniżej. Tam też drobna literówka w głównym napisie dla spostrzegawczych 😉 

No dobrze, ale przejdźmy do najistotniejszego, to znaczy do tego, co kabel ten wnosi do odsłuchu dużej czarnej. Pierwsze, co rzuca się w uszy, to wyraźna prezentacja sceny i detalu. Dźwięk od razu staje się nam bliższy, a detal znacznie bardziej obecny i nie dzieje się to bynajmniej kosztem barwy. Nic nie ulega rozjaśnieniu czy rozrzedzeniu. Dźwięki zyskują większą masę, przez co ich namacalność wzrasta. To właśnie na owej namacalności zyskujemy najwięcej, dlatego wyobrażam sobie, iż kabel może pomóc tym systemom, którym tego nieco brakuje. Referencyjna wkładka Audio Idiom, nie narzeka ani na brak drive’u, ani namacalności, ale i ona zyskuje w zestawieniu z kablem Ortofona. Słychać to było szczególnie podczas słuchania muzyki z mocniejszym beatem, aczkolwiek świetnie zaprezentowało się to także podczas słuchania albumów, gdzie jest go znacznie mniej. Moją uwagę przykuła realizacja albumu Uma Elmo, duńskiego gitarzysty Jokoba Bro. Muzyka wręcz oderwała się od głośników, a trąbka Arve Henriksena znalazła się w centrum dźwiękowej sceny, tak jakby muzyk właśnie przed nami stał. Gęstość i namacalność, którą oferuje 6NX-TSW-1010 można było docenić także słuchając albumów z organami Hammonda, które dzięki niemu zyskują rytmiczny kontur, nie tak łatwy do uchwycenia w nagraniach tego instrumentu. Jedną z moich testowych płyt jest w tym przypadku album Joey DeFrancesco Goodfellas, z interpretacjami włoskich przebojów muzyki popularnej i filmowej. Takich przykładów można by mnożyć, aczkolwiek słuchając naprawdę wielu albumów nie odnotowałem, aby kabel ten mnie w jakimkolwiek momencie znudził albo zmęczył. To raczej ten przypadek, dzięki któremu możemy odkrywać w muzyce na nowo to, co wcześniej przeoczyliśmy. 

Podsumowując, z przyjemnością stwierdzam, iż mamy do czynienia z bardzo dobrą propozycją dźwiękową, a do tego, bardzo rozsądnie wycenioną. Kabel zaskakuje zarówno jakością wykonania, designem, jak i przede wszystkim dobrym dźwiękiem. Ortofon 6NX-TSW-1010 zdaje się być idealną propozycją dla tych, dla których przyjemność słuchania via audio wiąże się z przyjemnością smakowania dźwiękowych detali, z możliwością wejścia w głąb muzyki. Nie rozjaśni on jednak tego, co zostało nagrane, tak jak nie doda niczego innego w innym miejscu pasma. Ten kabel uwypukli jedynie te aspekty, które przybliżają nas do detalu nie odbierając nam przyjemności słuchania. Dodajmy, dobrego słuchania na godziny!

PS Pozwoliłem sobie na ten przydługi wstęp, bowiem miał on na celu uświadomienie istnienia pewnej machinerii i naszej, jako słuchaczy, od niej zależności. To, co z pewnością wymaga komentarza, dotyczy faktu, iż ponowne odkrycie winyla i powrót do słuchania czarnej płyty, jest po erze CD powrotem pozornym. Pozornym dlatego, że winyl, aby ponownie mógł zostać zaakceptowany, musiał zagrać/zabrzmieć, co najmniej tak dobrze, jak bezszumny i nietrzaskający odtwarzacz CD. Jak wiemy z piłki nożnej, system jest tak dobry, jak jego najsłabsze ogniwo, a kable w środowisku audio, to teren zapalny, a miejscami wybuchowy. Dlatego zachęcam wątpiących do osobistego sprawdzenia ich wpływu na dźwięk toru gramofonowego.