Przy okazji recenzji wkładki ZYX Bloom3 (tekst: tutaj) pisałem nieco o kulturowych różnicach, które zdają się być słyszalne w muzyce. Ich słyszalność, jak się okazało podczas odsłuchu wkładki tej japońskiej firmy, nie musi wcale dotyczyć barwy, a często wręcz, dotyczy czegoś zgoła odmiennego i nad wyraz dyskretnego. To swoiste, kulturowo-geograficzne rysy dźwięku, które pomimo globalizacji, wciąż są obecne, ale już nieewidentne. Choć brzmi to jak dogmat, to w rzeczywistości ich dostrzeżenie pozwoliło mi w przypadku wspomnianej recenzji zauważyć odmienne rysy dźwięku i dzięki temu docenić jego walory. Zrozumienie tych kulturowych wpływów pozwala bowiem dostrzec odmienną perspektywę, a za tą zawsze stoją ludzie. To oni tworzą urządzenia i odpowiadają za ostateczny ich kształt i brzmienie. Nie inaczej jest w przypadku urządzenia, o którym poniżej.

Niemiecka marka OCTAVE ma ugruntowaną pozycję na rynku zaawansowanego audio, co potwierdza między innymi widniejące na stronie startowej statement Member of High End Society. Założona i prowadzona przez Andreasa Hofmanna OCTAVE reprezentuje nowocześnie wyglądające i grające audio, a dewiza marki, Modern Classic, nie pozostawia wątpliwości z jakimi aspiracjami mamy do czynienia. Za tą dewizą skrywa się dążenie, aby pogodzić ze sobą to, co najbardziej wartościowe z klasyki, z tym, co nowoczesne i innowacyjne. Jak można przeczytać na stronie producenta, „ideą przyświecającą OCTAVE jest pasja do muzyki połączona z nowatorską elektroniką i absolutnym dążeniem do perfekcji”. To dążenie do perfekcji i doskonałości widać od pierwszego kontaktu z elektroniką made by OCTAVE. Precyzyjne linie projektu, doskonałe wykonanie i wykończenie obudowy nie mają w przypadku tego modelu jednak nic wspólnego z decorum. OCTAVE Phono Module skupia się raczej na swych aspektach użytkowych, zostawiając zdobienia i przerost formy dla wyższych linii. Ta skromność jest jednak pozorna, bowiem jakość wykończenia i użyte materiały potwierdzają przynależność marki do High End Society. W rzeczywistości wizerunek ten nie ma nic wspólnego ze skromnością. To raczej przekonanie, iż zaawansowane audio nie musi epatować wyglądem i szokować designem. W tym także tkwi odwołanie do klasyki, której jednym z atrybutów jest powściągliwość i umiarkowanie.

Skoro w warstwie wizualnej mamy do czynienia z klasyczną powściągliwością i umiarkowaniem, to czy, aby dopełnić obrazu dewizy Modern Classic, nowoczesności szukać musimy w środku i w dźwięku? Zanim odpowiem na to pytanie, jeszcze słów kilka o założycielu marki, jej właścicielu i głównym konstruktorze. Jak napisano na stronie octave.de, „Andreas Hofmann urodził się w rodzinie techników elektroników i dorastał z «prądem elektrycznym we krwi»” (jego ojciec założył fabrykę transformatorów, co przypomina mi nieco, iż historie lubią się powtarzać i z identycznym układem rodzinnym mamy do czynienia w przypadku polskiej marki Fezz Audio). Choć nie wiem, jak dorasta się z prądem elektrycznym we krwi, to rozumiem, skąd niemalże genetyczna łatwość pana Hoffmana w konstruowaniu kolejnych urządzeń i jego oddanie w dążeniu do technicznej doskonałości i technologicznej innowacyjności. Tę innowacyjność znajdziemy także w OCTAVE Phono Module, który łamie wszelkie stereotypy dotyczące gramofonowego przedwzmacniacza. Innowacyjność ta, to jego modułowa konstrukcja i fakt, iż mamy do czynienia z urządzeniem, które z łatwością możemy dowolnie konfigurować, używając go jako bazy, czy wręcz swoistego huba, do którego dokować możemy zaskakująco dużą ilość rozwiązań. Czy zechcemy moduł do wkładek MM, czy MC, a może Step-Up? Żaden problem. Wejście RCA, czy XLR? Proszę bardzo. Zachęcam zapoznać się z możliwościami na stronie producenta, ja dodam tylko, że Phono Module można używać także jako przedwzmacniacza liniowego. Wersja, która dotarła do mnie była wyposażona w moduł MC RCA. Miałem także do dyspozycji moduł Black Box, czyli magiczną skrzyneczkę od OCTAVE, która optymalizuje pracę urządzenia.

Jak widać z powyższego, Phono Module spełnia wszelkie kwantyfikatory wyznaczone przez markę i jego założyciela. Jakiej zatem interpretacji muzyki możemy oczekiwać po Phono Module? Czy charakter budowanego dźwięku stanie bardziej po stronie modern czy raczej po stronie classic? Czego można spodziewać się po tym niezwykłym urządzeniu, zakładając, iż opis ten dotyczyć będzie jednego modułu dedykowanego wkładkom MC? Pierwsze, co uderza to bezkompromisowe wręcz wzmocnienie dźwięku! Nie ma chyba takiej wkładki, którą Phono Module nie wzmocni, czyniąc to z łatwością i bez szkody dla dźwięku. Potwierdziło to użycie w teście klasyka, wkładki Denon DL-103, która należy raczej do tych niskopoziomowych. Wraz z tym poziomem wzmocnienia otrzymujemy coś, co sprawia, iż charakter dźwięku OCTAVE niewątpliwie zaliczyć należy do modern. Nowoczesne i precyzyjne. Gdybym miał porównać jego dźwięk do rysunku, to jego kreska przypomina raczej precyzję rysunku technicznego niż swobodę malarskiego laserunku. Kontur rysowany jest z laserową precyzją, a linie pozbawione są jakichkolwiek niepewności. Między innymi to sprawia, iż mamy do czynienia ze sterylną perfekcją rytmiczną. Dźwięki nigdy nie nachodzą na siebie, nie zostawiają dźwiękowych woali, które mogłyby ten rytm zakłócić. To niewątpliwy atut, szczególnie jak na talerzu zagości muzyka, w której rytm ma aspekt dominujący. Gdy do tego dodać wyjątkową saturację i gęstość dźwięku, perkusja i bas tworzą mechanizm jak w najlepszych szwajcarskich zegarkach. Zresztą, ta gęstość dźwięku okazała się także niezwykle sprzyjająca interpretacjom muzyki elektronicznej, gdzie wszelkie generowane częstotliwości zyskują na wyrazie i dynamice. W obu tych przypadkach, użycie Black Box pogłębiało i tak już duże wrażenie i sprawiało, że dźwięk stawał się jeszcze bardziej precyzyjny, gęsty i zwarty.

Trochę inaczej rzecz się miała w przypadku muzyki, w której dominantą jest barwa i przestrzeń. Tu, moim zdaniem, obecność Black Box odbierała muzyce lotności i swobody. Dzieje się tak dlatego, iż w muzyce nie zawsze precyzja i kontrola są aspektami pożądanymi. Tu, wypięcie dodatkowego zasilacza sprawiało, iż muzyka zyskiwała większy oddech. Co więcej, użycie wkładki ZYX Bloom3, od której dzisiaj zacząłem, a która ma nieco łagodniejsze brzmienie od Denona DL-103 sprawiło, że muzyka bliższa klasycznej odzyskała nieco swobody i pogłębiła oddech. Mając tak wyśrubowane parametry Phono Module pozwala na dobór dowolnej wkładki i tu zalecałbym ostrożność oraz kierowanie się tym, czego słuchamy na co dzień. Jak każde urządzenie od OCTAVE i ten przedwzmacniacz wykonany jest zgodnie z doktryną, którą znalazłem na stronie www marki mówiącą, że „każde urządzenie klasy high-end powinno dążyć do odtworzenia pełnej skali dźwięku”. Nie inaczej jest w tym przypadku. To sprawia, iż urządzenia towarzyszące Phono Module muszą być bardzo starannie dobrane, w przeciwnym przypadku precyzja i kontrola, którą PM proponuje mogą być kontratutami, a dźwięk przekroczyć może granice septyczności. Wyrównanie pasma w pełnej skali dźwięku, o czym piszą na stronie Octave, sprawia bowiem, iż mamy do czynienia z czymś, co porównać można do kompresji pomiędzy światłem, a cieniem, pomiędzy tym, co oświetlone, a tym, co pozostaje w cieniu. Ta kompresja sprawia, iż różnica między oświetlonym, a zacienionym drastycznie maleje, a to z kolei sprawia, iż obraz, który otrzymujemy oddala się od rzeczywistości. To, co jest obwiednią dźwięku i jego harmonicznymi, może zostać zinterpretowane przez audio jako równoważna część dźwięku. Dzieje się tak dlatego, iż precyzja urządzenia traktuje w sposób równoważny wszelkie sygnały, które docierają ze źródła. Sprzęt, który stawia sobie za cel dotarcie do granic dźwięku, może te granice i ten dźwięk z łatwością przekroczyć.

Wyraźnie słychać to było podczas odsłuchu jednej z referencyjnych płyt Audio Idiom, Arvo Pärt „Tabula Rasa” wydanej przez Vinyl Passion (DMM Cutting). To muzyka pełna oddechu i dyskretnych gestów, bliższa ciszy nordyckiej nocy, niż tumultu gwarnego południa. Phono Module zagrał ją konturowo i rozświetlił tę noc ksenonowymi reflektorami sportowego auta, po czym zabrał na przejażdżkę w trybie race. W tym trybie, czekają nas zdecydowane, wręcz gwałtowne ruchy, a cisza ewaporuje razem z nimi. Nieco inaczej atuty te „zagrały” podczas słuchania muzyki, gdzie przewaga mocnego rytmu, a szczególnie elektroniki była znacząca. Tutaj, Octave zyskuje status eksperta, a ksenonowe oświetlenie i mocne przyspieszenie pomagają wręcz muzyce odpalić. Świetnie było to słychać na albumie „Dionysus” grupy Dead Can Dance, czy klasycznej płycie Tangerine Dream „Rubicon”. Oj tak, gdyby moja muzyczna dieta oparta była na elektronicznej syntezie, Phono Module byłby pierwszym w rzędzie gramofonowym przedwzmacniaczem na liście must have.

Podsumowując, z założeniem, iż tekst ten pozostać musi niemiarodajny (w odsłuchu wzięły udział zaledwie dwie wkładki znacząco tańsze od samego modułu, a sam moduł był dostarczony jedynie w wersji MC) OCTAVE Phono Module nie jest urządzeniem dla każdego i to nie tylko dlatego, iż nie każdy może sobie pozwolić na taki wydatek. To sprzęt niezwykle wszechstronny, technologicznie zaawansowany i doskonały pod kątem wykonania, aczkolwiek posiadający swój wyraźny charakter. Przez swoją złożoność to nie jest urządzenie typu plug-and-play. Wymaga od użytkownika świadomego doboru komponentów i dopiero wtedy ukazać może pełnię swoich możliwości. Tym, którzy słuchają klasyki, zalecałbym dobór łagodniej grających wkładek, oraz sprawdzenie innych opcji modułów dostępnych od producenta. Niemniej jednak, dla tych, których muzyczna dieta składa się głównie z muzyki z ostrym sosem i mocnym uderzeniem, sprzęt ten jest doskonały zaraz po wyjęciu z pudełka. Jeśli bowiem, ten nowoczesny klasyk wyrusza w muzyczną podróż, czyni to raczej na wzór Bugatti Veyron niż Fiata 500. Zapnijcie pasy i wstrzymajcie oddech!