Sveda Audio Dapo
Historia fonografii, to także historia „muzyki fonograficznej”, czyli takiej która istnieje i jest w stanie trwać wyłącznie dzięki nośnikom, na których została zarejestrowana. Gros tej muzyki wymyka się sposobom notacji i zapisu, a jedynym medium, dzięki któremu przenosi się ona w czasie związana jest z fonografią właśnie. Tak jazz, jak i gatunki, które z niego wyrosły, rock i wszelkie odmiany popu, etc. nie mogłyby istnieć poza sferą fonografii. Co więcej, być może ich największą wartością jest ulotność właśnie i przypisanie do konkretnych czasów, warunków, a przede wszystkim muzyków, którzy je tworzą i wykonują.
Ulotność jest oczywiście także związana z samymi metodami notacji muzyki, ale gdyby nie ona, nie moglibyśmy przywoływać dzisiaj muzyki Bacha, Hildegardy Von Binden, Monteverdiego, czy Wacława z Szamotuł. Być może fonografia, to jeden ze współczesnych sposobów notacji jako takiej i będzie w przyszłości postrzegany jako jedno z osiągnięć muzyki XX wieku. Tego pewien nie jestem, ale nie ulega wątpliwości, iż bez fonografii nasze muzyczne archiwum i nasza historia muzyki byłyby znacznie uboższe. W końcu, to fonografia przyczyniła się do przewartościowania sceny muzycznej, gdzie na znaczeniu zyskują interpretatorzy i ich dzieło, co jest bez precedensu jeśli chodzi o historię muzyki jako takiej.
Pomysł sam w sobie jest ekstremalnie prosty. Wystarczy mikrofon i urządzenie rejestrujące, grający muzycy i ekipa techniczna. To co kompozytor zapisywałby conajmniej w kilka dni, mamy od razu na „taśmie” i to zagrane przez muzyków bez możliwości re-interpretacji. Choć to znaczne spłycenie tematu, to ukazuje zarówno atrakcyjność samego procesu, jak i możliwości jakie on daje. To jakby zmiana modelu działania i funkcjonowania muzyki ze sfery intelektualnej, w sferę działania/wykonywania.
O ile ilość zarejestrowanej muzyki już dawno przekroczyła wyobrażenie policzalności, o tyle każdy z melomanów ma zapewne swoją ulubioną kolekcję, która go ukonstytuowała muzycznie i do której odwołuje się on ustawicznie w swoich podróżach przez fonograficzne archiwum. Dla mnie osobiście do czołówki takich rejestracji zaliczam nagrania, które momencie powstawania przełamywały pewne paradygmaty procesu nagrania jako takiego, tak jeśli chodzi o ich gatunkową przynależność, jak i technologiczne zaawansowanie. Co więcej, o ich technicznych odmiennościach dowiedziałem się na DŁUGO po pierwszym odsłuchu i zachwycie jaki u mnie wywołały (moje decyzje nie były więc podyktowane przez koncepcję jako taką, ale przez samą muzykę). Zarówno Wariacje Goldbergowskie Glenna Goulda, jak i Spirit of Eden grupy Talk Talk, to nagrania, które powstawały długo, a ich efekt finalny jest wynikiem odrzucenia większości nagranego materiału i poskładania potem w całość obrazu niczym z dźwiękowych puzzli. Pomimo tego, oba nagrania cechuje namacalne wręcz poczucie uczestnictwa w muzycznym spektaklu.
Od prostego pomysłu z mikrofonem i taśmą minęło już kilka epok, a sale dedykowane profesjonalnym nagraniom dźwiękowym stały się nierzadko kombinatami do nagrywania i produkowania muzyki. I choć ilość urządzeń profesjonalych jest nieprzebrana jako i muzyka, to jeden z jej elementów jest dla nagrywanej muzyki bardziej kluczowy od inncyh, pozwala bowiem podejmować decyzje dotyczące kształtowania samego dźwięku, tak podczas rejestracji, jak i podczas post-produkcji. Tym elementem jest studyjny monitor odsłuchowy, z którym muzyk i realizator dźwięku powinien mieć realację opartą wyłacznie na zaufaniu. Zapewniam, iż nie jest wcale łatwo takie zaufanie zdobyć, a większość monitorów studyjnych, z którymi odobiście miałem do czynienia, należy brać conajmniej w cudzysłowie. O ile jednak zaufanie jest stanem bezrefleksyjnym, o tyle ciałgłe branie w cudzysłów jest procesem zarówno nużącym, jak i nie przynoszącym dobrych rezultatów.
Jednym z niewielu takich monitorów bliskiego i średniego pola jest polska konstrukcja Dapo by SVEDA AUDIO. Monitor ten buduje zaufanie z muzykiem od pierwszego dźwięku, a jago niezachwiana pewność siebie pozbawia nas właściwie możliwości utraty tego zaufania. O ile większość kolumn studyjnych gra dobrym dźwiękiem, to Sveda Audio Dapo gra dźwiękiem właściwym. Jest tu wszystko, tak w dobrej proporcji, jak i w dobrym słowa znaczeniu. To tak, jakby Sveda nie proponował nam własnej interpretacji dźwięku, ale zapewniał taką, na jaką mógł pozwolić sobie grający muzyk i studio nagrań, w którym jego dźwięki zostały zarejestrowane. Pracując z Dapo właściwie nie musimy odwoływać się do referencji (to powszechna praktyka w studiach nagrań), bowiem Dapo sam w sobie i sam dla siebie jest referencją! Zarówno wyrównanie pasma, jak i barwę brzmienia kontroluje w sposób pozbawiony jakichkolwiek słabości. Skrajności pasma są narysowane wyraźnie, ale bez sztuczności. Dapo oddaje różnorodność dynamiki, artykulacji, a nawet nieźle radzi sobie z budowaniem głębokości sceny, czego od kolumn studyjnych raczej się nie oczekuje (tu prym wiedzie chyba Focal SM9, ale to zupełnie inna konstrukcja i jest znacznie trudniejsza w ustawieniu).
W dodatku, Sveda Audio Dapo to propozycja, która przy odpowiednich warunkach lokalowych, mógłaby stać się odsłuchem domowym (komercyjnym). Jego barwa i łatwość ustawienia, a przede wszystkim jakość dźwięku, który kostrukcja ta oferuje stawia ten monitor na jednej z najwyższych półek w idiomie audio. Dapo to studyjny „odsłuch bez cudzysłowia”, choć z pewnością mógłby być z wykrzyknikiem!