Landscapes

Kirk Barley

Choć z pewnością nie takie były intencje powstania tego albumu, płyta Landscapes Kirka Barley’ego zdaje się spełniać pewne audiofilskie oczekiwania. Otóż bowiem, każdy zarejestrowany na niej dźwięk zdaje się być zaprezentowany w maksymalnym powiększeniu i dostarcza maksimum wrażeń. Wrażenia te są spotęgowane tym, iż dźwięki te w sposób przewrotny nie budują narracji, a raczej jej towarzyszą.  Przyznaję, uwielbiam tę płytę również dlatego, iż słuchając jej, nie za bardzo wiem z czym mam do czynienia! Stylistycznie to dla mnie zagadka, choć nie mam potrzeby jej rozwiązywać, obawiając się poniekąd, iż jej rozwiązanie odjęłoby tej muzyce owej tajemniczości, które jest jej istotną częścią, jeśli nie naturą. To z jednej strony dźwięki natury (field recording) z towarzyszeniem instrumentalnym (głównie gitara i perkusja), z drugiej jednak, coś, co jest ponad wypadkową tych dwóch dźwiękowych światów.

Każdy z utworów bierze sobie za myśl przewodnią pewien dźwiękowy landscape, który raz staje się bazą, na której opiera się cała kompozycja, raz towarzyszy pewnej bardziej zorganizowanej myśli muzycznej. Począwszy od odgłosów burzy i deszcze, poprzez odgłosy latniej nocy, czy fajerwerki, aż do mniej zdefiniowanych soundscape, muzyka nieśpiesznie wydarza się, a rola instrumentów zdaje się być solidnie przemyślana. Doskonałe użycie instrumentów perkusyjnych, w tym gongów, oraz gitary czynią z poszczególnych utworów muzyczne pejzaże, które niczego nie próbują przed nami odmalować. One po prostu są. Jednocześnie, dźwiękowe bogactwo, którego to bycie dostarcza, wykracza zdecydowanie poza powszechnie spotykane normy, gdzie dźwięki układają się wielowarstwową układankę, która zdecydowanie utrudnia ich kontemplowanie. Tutaj tego nie ma. Tu mamy do czynienia z przemyślanymi dźwiękowymi haiku, których krótka forma jest precyzyjnie określona, choć niezamknięta. To nie daje szansy na jakiekolwiek przegadanie i dźwiękowe popisy. Pozostajemy w stanie niedosytu i niedowierzania, nie będąc pewnymi, czego dzięki tej muzyce doświadczamy.

Na koniec pozostaje dodać kilka słów o autorze niniejszego albumu, o którym, zanim natrafiłem na ten album, nie wiedziałem niczego. Autor ten jest jednak równie tajemniczy, jak album, którego rekomendacji się podjąłem. Na jego stronie internetowej zakładka |About| zawiera tylko jego profilowe zdjęcie na tle porośniętego zielenią muru. Podobny zresztą zabieg widzimy na okładce albumu, na którym próżno szukać tytułu czy nazwiska autora. Artysta nie istnieje. Istnieje tylko muzyka i to ona ma za zadanie zabrać na w podróż po dźwiękowych pejzażach (do) miejsc, których nie ma.


All music composed and produced by Kirk Barley. 
Drums on track 1-5 performed by Matt Davies 

Record Label: Thirty Three Thirty Three (33-33)



© Audio Idiom