Wydawać by się mogło, iż audio zostało powolane do życia niejako w służbie jej królewskiej mości – muzyki. Prawdą jest, iż obie te dyscypliny są ze sobą aktualnie wręcz synergicznie połączone. O ile bowiem idiom audio jest odmienny od idiomu samej muzyki, to operuje wszak w tej samej domenie. O brzmieniu jako takim możemy bowiem mówić tak w przypadku samej muzyki, jak i muzyki via audio, jak i – co w świecie audiofili bywa nagminne – samego sprzętu, którego używamy do replikowania muzyki. Ilość parametrów i słów, którymi możemy opisać muzykę jest ogromna, ale i częstokroć nieprecyzyjna, bo opisowa. Ich opisowość może bowiem dotyczyć wszystkich tychże elementów, a brak narzędzi służących do ich rozróżnienia, może sprawę komplikować, a nawet ją zamazywać. Trudno bowiem oczekiwać, by muzyka brzmiała przestrzennie, jeśli została płasko nagrana, albo narzekać na metalicznosć brzmienia, nie pamiętając o użytym podczas nagrania instrumentarium.
Jednocześnie, niewielu być może melomanów zdaje sobie sprawę z instrumentalnych niuansów, które wpływają na brzmienie muzyki. Zarówno stroje instrumentów dętych, jak i systemy ich oklapowań, czy też wynikające z historycznego podziału budowy instrumentów smyczkowych determinują dźwięk. Nie inaczej jest w muzyce rockowej, gdzie brzmienie gitar marki Fender jest zupełnie inne, niż gitar Gibsona, a gitary basowe Musicman, to całkiem inna bajka, niż te od firmy Fodera. Gdyby ciągnąć to dalej, musielibyśmy mówić o wpływie strun, membran, stroików, ustników i całej reszty akcesoriów, za które odpowiedzialni są sami muzycy i to oni dokonują wyboru.
Warto o tym pamiętać conajmniej z jednego powodu. Otóż nie istnieje chyba ani jeden instrument, który miałby uniwersalny charakter! Co więcej, specjalizacja nie dotyczy jedynie różnic międzygatunkowych czy międzystylistycznych – ona istnieje wręcz wewnątrz-gatunkowo. O ile to pierwsze jest ze zrozumiałych względów oczywiste, o tyle w przypadku tego drugiego musimy pamiętać o potrzebie indywidualnego stylu, brzmienia, chęci odróżnienia się, etc. Między innymi dlatego muzycy częstokroć informują na albumach, jakie instrumentarium zostało użyte. Jest to powszechna praktyka szczególnie w ramach muzyki dawnej.
Skąd zatem w idiomie audio oczekiwanie, aby sprzęt najwyższej klasy miał uniwersalny charakter? Czy powodem jest zerwanie bezpośredniej relacji z muzyką? A może jest nim zbytnie skupienie się na aspekcie technicznym i wynikających z niego wynikach pomiarów owego sprzętu? Tego nie wiem, ale niejednokrotnie najbardziej zaawansowane systemy(technicznie idealne), te które spełniają wszelkie kryteria, łacznie z tym wspomnianym wcześniej, prezentują często muzykę w formie wyolbrzymionej, nieprawdziwej, czasem wręcz karykaturalnej. Wystarczy odwiedzić salony wystaw audio, aby przekonać się, co mam na myśli. Nie twierdzę bynajmniej, iż uniweralność systemu może być jego wadą, uważam natomiast, iż sprzęt dedykowany wielkiej symfonice niekoniecznie poprawnie zinterpretuje kameralne jazzowe składy, etc – i nie chodzi bynajmniej o wartości progowe jakie dany system osiągać może, a o jego muzykalność, rozumianą tu jako właściwą/adekwatną interpretację danej muzyki. (Suplement 1)
To właśnie adekwatność jest tu słowem kluczem. Ten klucz otwiera muzykę w adekwatnym wymiarze. Adekwatne są dzięki niemu rozmiary granej muzyki i poszczególnych instrumentów. Tendencja wyolbrzymiania wszystkiego jest być może efektywna jeśli chodzi o sprzedaż audio, ale z punktu widzenia melomana, karykaturalna właśnie. Gigantomania i megalomania, i ich ponadskalowość nie powinny bynajmniej być kryterium oceny jakości audio!
O adekwatności właśnie pomyślałem w pokoju nr 111 w Hotelu Sobieski tegorocznego Audio Show słuchając po raz pierwszy “Concerti per fagotto” Antonio Vivaldiego w interpretacji Ensemble Zefiro i Alberto Grazzi. Przywołujące skojarzenie, nomen omen, z Concerto marki Sonus Faber, monitory standowe AUDIOWAVE zinterpretowały tę muzykę nie tylko adekwatnie, ale i z rozmachem, o który trudno je podejrzewać, biorąc pod uwagę ich wymiary. Muzyka nie tylko zabrzmiała żywo, ale została zaprezentowana ze swojej najlepszej strony – pełna blasku, skrzących się barw i nienagannej dynamiki. Tak, te kolumny nie tylko rozumieją tę muzykę, ale ją w oczywisty sposób lubią. Potwierdziło się to przy kolejnych barokowych odsłuchach, czy to Heandla w interpretacji Jordi Savalla i jego Hesperion XX, czy Reameau w tej samej interpretacji. Świetnie zinterpretowały też solowe wykonania instrumentów, np Bruno Helstroffer Calling the Muse (teorba) czy Bartłomiej Oleś Drum Tower (perkusja).
Kolumny te mają bowiem pewną cechę, która sprawia, iż muzyka niejako unosi się znad kolumn, tak jakby tuż za nimi skryta była scena. Ta scena jest plastyczna, czuć jej wielkość i atmosferę spektaklu. Odległość od ‚pierwszego pulpitu’ jest nieco większa niż ta, do której jestem przyzwyczajony, ale sprzyja to z kolei homogeniczności przekazu, a muzyka dzięki temu staje się niezwykle scalona, grająca całością. Audiowave bowiem muzykę lubią i lubią nam ją prezentować, i to w sposób, który z pewnością nas zrelaksuje i umieści w odpowiednim kontekście – gdzieś pomiędzy wygodą, a przyjemnością.
Sprawy techniczne jak zwykle przemilczę, ale warto podkreślić, iż pasmo kolumn jest nienaganne i świetnie zbalansowane, ich tempo i rytm również, aczkolwiek ich brzmienie jest nieco okrągłe, nieco leisure. To taki rodzaj dźwięku, który kojarzy się z oddechem, wytchnieniem, przestrzenią. I tu wróćmy do tego, co na początku niniejszgo tekstu. Jeśli bowiem każda muzyka wymaga odrębnego instrumentarium i warunków akustycznych, w których najpełniej się prezentuje, tak te kolumny najpełniej i najlepiej czują się w muzyce, w której pierwiastek brzmieniowy, dynamiczny, czy kolorystyczny dominują na pierwiastkiem rytmicznym i holograficznym detalem. Stąd barok, recitale solowe, muzyka orkiestrowa, etc.
Słuchając muzyki, w której instrumenty rejestrowane są blisko, np. jazzu (suplement 2) doświadczamy nieco więcej z tego, co nazwałem leisure, gdyż rytm ulega wyokrągleniu i jest realizowany na nieco klasyczną modłę. Można powiedzieć, iż tracimy kontur kreski, szczególnie w dole, zyskujemy za to płynność i coś, co pozwala cieszyć muzyką się BARDZIEJ i DŁUŻEJ. Jak już wspomniałem, słuchając muzyki na Audiowave, nie stoimy za dyrygenckim pulpitem, bo lokalizacja źródeł nie jest tu precyzyjnie rysowana, ale wygoda płynąca z uczestnictwa w muzycznym spektaklu jest godna najlepszych sal koncertowych! Jeśli dodamy do tego, iż kolumny świetnie się prezentują, są wykonywane właściwie na indywidualne zamówienie i to z litego drewna, a ich przód i tył dodatkowo wykończony jest czarnym aksamitem, to czyni to je niezwykle atrakcyjnymi i to pod każdym względem!
Suplement 1
Odtwarzanie muzyki jest ściśle połączone z jej nagrywaniem. Sprzęt, który zakłada replikacje całego słyszalnego pasma, bywa tu na nieco ‚przegranej’ pozycji, o czym niewielu być może wie, albo pamięta. Ponieważ muzyka nagrywana jest z myślą o przeciętnym odbiorcy, częstokroć częstotliwości instrumentów, które są poza ich skalowością albo nie są w ogóle usuwane, albo wręcz podciągane do wyższych poziomów. Dzieje się tak, aby muzyka dobrze zabrzmiała na każdym/przeciętnym sprzęcie. I tu na owej ‚przegranej’ pozycji jest sprzęt, dla którego zagranie pełnego pasma jest bułką z masłem – gra on bowiem dźwięki, których nie powinniśmy słyszeć.
Suplement 2
Nagrania orkiestrowe, w tym barok i ogólnie rozumiana myzyka poważna, są rejestrowane zazwyczaj w szerokim ujęciu, tzn odległość mikrofonu od instrumentów jest zazwyczaj większa. W jazzie i gatunkach mu pokrewnych, instrumenty rejestrowane są ze znacznie mniejszej odległości, stąd kontur ich brzmienia jest znacznie precyzyjniejszy. Te różnice w odległości generują zupełnie odmienną aurę muzyki. O ile w przypadku pierwszym pożądanym elementem jest przestrzeń, o tyle w drugim, jest nim rytm. Rytm bowiem wymaga wyraźniejszego konturu i precyzyjniejszej kreski, a sklejenie instrumentów i barwa oddalenia i rozproszenia.
Suplement 3
Producent kolumn Audiowave, pan Romuald Schott, poszukując brzmienia mu najbliższego postanowił stworzyć standy, które dopełnią dźwiękowego obrazu 141SE. Zaproponował, aby przy odsłuchu wykorzystać oryginalne i niecodzienne standy własnego pomysłu. Niecodzienne, wykonane bowiem ze sztywnej tektury! O dziwo, ich stabilność i prezencja są zaskakująco dobre. W porównaniu z metalowymi konstrukcjami, potęgują one efekt oddalenia dźwięku na rzecz jego spójności. To potwierdza tylko, z jak sprecyzowaną wizją dźwięku mamy do czynienia!