Fezz Sculptor

Fezz Audio – Sculptor Reference

Od czasów pierwszych globalnych marek prawdziwy sukces zdaje się być liczony mapą zasięgu marki, a im mapa ta obejmuje większe terytorium, tym sukces ten prawdziwszy i większy. W wiekach minionych, marki takie nie miały zanadto racji bytu, bowiem nie było narzędzi, dzięki którym można było zapewnić dostępność takowych poza lokalnym zasięgiem oddziaływania. Wszystko oczywiście uległo diametralnej zmianie w drugiej połowie XX wieku (co jest dla nas o tyle ważne, iż to rozkwit rynku audio), kiedy tak za sprawą powszechności transportu, jak i globalizacji świat skurczył się i stał się globalną wioską. Ta przenośnia jest prawdziwa, aczkolwiek jej prawdziwość po stronie producentów dotyczy wyłącznie wybranych marek. Dostępność jest dziś związana nie tyle z łatwością dostarczenia produktu na drugi koniec globu, ale z wypromowaniem marki i utrzymaniem jakości dostaw. Na rynku towarów luksusowych, jakim w sporej części jest również rynek audio, sukces globalny zapewnia marce dodatkową renomę i prestiż, a lista zamawiających jest częstokroć ich wypadkową. W przypadku działań pionierskich sprawa nie zdaje się być, aż tak skomplikowana, jak w momencie, kiedy rynek jest już nasycony, a produkt ma być kolejnym z dostępnych rozwiązań. Nie jest to zadanie łatwe, ale ilość pojawiających się nowych przedsięwzięć przekonuje, że nie jest też beznadziejny. Lista zmiennych jest stosunkowo długa i firmy chętnie z tym zmiennych korzystają. Od innowacji, poprzez sięganie po ekstrema, po poszukiwanie niszy, konstruktorzy i właściciele firm starają się pozyskać klienta międzynarodowego. Klient ten w dużym skrócie dzieli się na tego, który zapłaci każdą cenę za produkt z najwyższej półki, albo na tego, który chce zapłacić jak najmniej. Generuje to reakcje dwojakiego typu i sprawia, iż rynek audio podlega pewnej dialektyce uproszczeń, gdzie drogie=dobre, a nie-drogie=nie-dobre. Idąc dalej tym tropem, zauważamy, iż aktualna audio doxa podąża za tropem, iż najdroższe=najlepsze, co jest nie tylko sporym nadużyciem, ale i sprawia, że światek audio-fanów i  audio-producentów zdaje się podążać w stronę przyszłości po pewnej niezdefiniowanej równi pochyłej. Dzieje się tak dlatego, iż takie podejście deprecjonuje i dyskredytuje możliwość wprowadzenia na rynek produktów dobrej jakości w umiarkowanej cenie – niejako domyślnie, cała reszta to produkty mniej warte zauważenia i mniej cenne.  Jednakże, to właśnie pomiędzy ekstremami (górnym i dolnym), które są technologicznie zależne, a w związku z tym zmienne w czasie, rozpościera się przestrzeń na działanie dla producentów i odbiorców autentycznie zainteresowanych replikacją muzyki. To tam jest przestrzeń na wykorzystanie zastanych i sprawdzonych technologii. To tam w centrum uwagi ma szanse pozostać muzyka, jako jedyne medium, dzięki któremu audio ma rację bytu.

Wróćmy jednak do tego, od czego zaczęliśmy, tzn. od lokalności i globalności. Czy globalność to stopień wyższy od lokalności, a zatem obie grają w tej samej drużynie,  a może globalność to gwarancja jakości i jako takiej, lokalność jest jej antytezą? Temat ten z pewnością przerasta objętość tego eseju, aczkolwiek jego tu wzmiankowanie zdaje się być istotną częścią rozważań o audio made by Audio Idiom. Przyznaję, nie łatwo to rozstrzygnąć, bowiem łatwo zapomnieć, iż sami ulegamy owej zwodniczej logice. Paradoks globalności polega bowiem na tym, iż jest ona dla nas wyznacznikiem jakości, bo nie jest lokalna, ale nie mogłaby stać się globalna bez swej lokalności. To niczym, tzw Paradoks Ciotki, która lubi tylko tych, którzy nie lubią siebie, a zatem sama lubi siebie tylko wtedy, kiedy siebie nie lubi. Paradoksy są jednak częścią logiki i jako takie przyczyniają się do głębszego zrozumienia świata i języka, który o tym świecie opowiada. Jeśli to dzięki paradoksom możemy zauważyć, iż mechanizmy, którym niejako automatycznie ulegamy, mogą zostać poddawane merytorycznej krytyce, tym lepiej dla nas.

Budowanie marki, to jednak mozlolny i niełatwy proces, bo o ile internet z łatwością podpowie nam jak zbudować wzmacniacz, a nawet gramofon, to już nie uda nam się sztuka znalezienia w jego czeluściach rzetelnej i gwarantowanej informacji, jak zbudować globalną markę i prestiż. Choć wszyscy próbują (ci, którzy tego nie robią prawdopodobnie nie mają wiary w sukces takiego przedsięwzięcia), sukces osiągnąć jest niełatwo. W polskim audio taka sztuka udała się nielicznym, a i w większości przypadków (tu powinienem podać statystyki, których jednak nie posiadam) były/są to manufaktury bardzo drogich i ekskluzywnych produktów, których ceny i jakość z powodzeniem staje w szranki z czołówką światowego audio. Trochę gorzej ma się sprawa z audio, którego jakość nie ustępuje najlepszym, a konkurencyjność ceny zapewniana jest przez duże nakłady sprzedażowe i globalny zasięg. Marka, której ta sztuka się udała ma globalność niemalże w swoim rodowowdzie. Pochodząc z ojczyzny Zamenchoffa i jego koncepcji języka Esperanto, oraz będąc częścią firmy matki, której zasięg międzynarodowy jest częścią jej status quo Fezz Audio dokonało czegoś niemalże niemożliwego i to w krótkim okresie czasu. Choć zaczęli od lampowych wzmacniaczy, to w ofercie firmy znajdują się już teraz także kable zasilające, interkonekty, listwy zasilające, a już niebawem wzmacniacze tranzystorowe.

Dzięki uprzejmości szefa Fezz, Macieja Lachowskiego, dotarła do mnie referencyjna listwa zasilająca Sculptor Reference. Jak sama nazwa wskazywać może Sculptor niczym rzeźbiarz ukształtować ma coś, bez czego współczesne audio nie istnieje – zasilanie elektryczne. Wykończenie tego urządzenia balansuje pomiędzy ekskluzywnością, a użytową naturą samej listwy. Tu z pewnością należą się gratulacje dla Fezza, bo listwa to estetycznie jeden z ich najładniejszych projektów (szczególnie w białym wykończeniu). Choć jest bardzo stylowo, wręcz elegancko, sprzęt wykazuje się technologicznym charakterem, co podkreślone jest współcześnie wyglądającym, ciekłokrystalicznym wyświetlaczem kontroli napięcia. Sześć wysokiej jakości gniazd Furutecha zatopionych jest w aluminiowej, szczotkowanej płycie, która spoczywa na wykonanym z 2mm blachy chasis. Listwa Fezza to jednak to tylko wysokiej jakości gniazda umieszczone w solidnej metalowej obudowie, jak to często bywa. Dwa z sześciu gniazd, oznaczone DC Blocker służą do usuwania stałej składowej prądu, co znacząco wspiera pracę transformatorów urządzeń elektrycznych. Gniazdo Ground Lift jest wyposażone również w 60W transformator separujący, co jest adaptacją z profesjonalnego audio i pomaga w sposób znaczący uporać się z pętlą masy, jeśli taka występuje. To rozwiązanie powszechne w technologii scenicznej niejednokrotnie uratowało przed niechcianym brumieniem niejeden koncert. Pozostałe 3 gniazda to gniazda typu Direct. Zarówno DC Blocer, jak i Ground Lift działają nie tylko bez zastrzeżeń, ale i przynoszą zaskakująco dobre rezultaty. To ostatnie jest wręcz niezbednym rozwiązaniem w przypadku obecności w torze odsłuchowym gramofonu, a dodajmy opcja ground lift to tu opcja aktywna, tzn. można ją uaktywnić zamontowanym z boku przełącznikiem. Listwa Fezza sięga nie tylko po sprawdzone, ale i wychodzi naprzeciw bardziej ambitnym oczekiwaniom, spełniając je z naddatkiem. Docelowo bowiem wersja ekskluzywna listwy spoczywa na misternie wykończonej płycie dębowej, która dodaje całości charakteru ekskluzywnie wykończonego i – dodajmy to ze stanowczością – niezbędnego akcesorium współczesnego melomana, który dba nie tylko o jakość odtwarzanej muzyki, ale i bezpieczną pracę cennych urządzeń. Poprawa jakości pracy urządzeń i środowiska ich pracy, to poprawa jakości dźwięku. Parafrazując gwiazdkę pop: „Oops! They did it again!” Brawo Fezz!