Soyaton Benchamark Series Speaker Cables
Jedną z najważniejszych, powiedziałbym osobiście, najbardziej istotnych składowych języka muzycznego, jest ton – rozumiany tutaj jako charakter brzmienia dźwięku, który z jednej strony podkreśla przynależność danego muzyka do konkretnej szkoły estetycznej, a z drugiej, decyduje o jego muzycznej randze. Wśród tych najbardziej pożądanych cech można wspomnieć o indywidualnym rysie dźwięku, o jedynym i jednoznacznie rozpoznawalnym tembr. Nie trzeba daleko szukać, aby tezę tę potwierdzić, aczkolwiek warto w tych poszukiwaniach brać pod uwagę najlepszych. Charlie Parker, Bill Evans, Wayne Shorter, Elvin Jones, Miles Davis, Billie Holiday, Tomasz Stańko, Glenn Gould, czy Jordi Savall, by wspomnieć tylko o tych, którzy są mi najbliżsi, a jednocześnie są powszechnie znani, dzięki czemu każdy będzie mógł odczytać, co mam na myśli. Każdy z nich to odrębny dźwiękowy świat, ale każdy z nich to niewątpliwie także odrębny, jedyny i oryginalny ton.
Charakterystyka tonu jako zjawiska nie jest bynajmniej taka oczywista i jednoznaczna tak w ocenie, jak i w charakteryzujących ją cechach. W stopniu najwyższym, przyczynia się do tego dualizm muzyki kultury zachodniej, który biegnąc od wieków dwiema równoległymi ścieżkami (w dużym skrócie, muzyka salonu vs muzyka ulicy i ludu) wykształcił dźwiękowe światy równoległe, gdzie w jednym nie obowiązują reguły drugiego. Dobry ton, to w muzyce salonu nie tylko kwestia etykiety, ale i powinności. Ogłada i konwenans nadały muzyce salonu ton, kolor i polor. W kontrze, muzyka ulicy i ludu rozwijała i akcentowała pewne mocno indywidualne cechy, nie stroniąc przy tym od nieokrzesania i wulgarności (a nie zapominajmy, iż jazz ma takie właśnie korzenie). To dzięki i przez wpływ ulicy jazz, folk, oraz ich sukcesorzy w postaci rock’n’rola, rocka, etc uznają konwenans za estetyczną zdradę.
O tonie dźwięku decyduje wiele czynników, które zależne są od tego jak dany dźwięk jest atakowany // wzbudzany, jak zachowuje się podczas trwania i jak wygasa. O wszystkich tych składowych decyduje muzyk i to on odpowiedzialny za finalny timbre, czyli ton. Co ciekawe, samo słowo timbre jest pochodzenia starogreckiego, oznaczającego mały bęben (timbanon), aczkolwiek jego współczesne nam znaczenie pochodzi z francuskiego i oznacza ni mniej, ni więcej “jakość dźwięku/brzmienia”. Tak zatem atak, podtrzymanie i wygaśnięcie dźwięku decydują o tonie, o brzmieniu, które odbierać możemy jako poprawne i to poprawne w ramach pewnych konwencji. Różnorodność, dzięki której muzyka może ofiarować nam swoją obfitość to między innymi kwestia różnorodności tonów wśród pianistów, trębaczy, saksofonistów, perkusistów, orkiestr, etc. Jak zatem jest w audio? Czy możemy mówić o dualizmach i sukcesji, która w sposób bezpośredni wynika z muzycznych tradycji? Raczej nie, aczkolwiek nasze upodobania, co do konkretnego timbru już takie mogą być i myślę, że z pewnością są.
W świecie audio te różnice mogą występować na poziomie homeopatycznym i raczej o dualizmie mówić nie możemy. Rzecz jasna, jedni woleć będą dźwięk bardziej ułożony i łagodniej brzmiące systemy, inni będą dążyć do brzmień bardziej twardych i pozbawionych wszelkich oznak ugładzenia. O tych różnicach decydować będą nasze wybory tak dotyczące wyboru audio elementów, od wzmacniacza, poprzez kolumny, a na kablach kończąc, jak i wyboru materiałów, z których te elementy zostały poskładane. Ma to szczególne znaczenie w przypadku kabli właśnie, bo tu użyty materiał i jego konfekcja gra rolę pierwszorzędną. Choć to wiedza dla zaawansowanych, to z pewnością warto choćby pobieżnie zdawać sobie sprawę, z czym mamy do czynienia.
Nie bez powodu wspominałem o dobrym tonie, etykiecie i ułożeniu, o pewnego rodzaju konwenansach, rozumianych tu jako antidotum na nieokrzesanie. Otóż, kable głośnikowe SOYATON Benchamark Series z pewnością zaliczyć można do kabli szlachetnie brzmiących. Ich kryształowe brzmienie jest pozbawione jednak grzeczności, jest wiarygodne i zacne. Kable, choć asemblowanie w Polsce, są na wskroś technologicznie zaawansowane. Nie dość, że najczystsza miedź odlewana w Japonii jest pokrywana domieszką złota w Stanach (tu ponownie odsyłam do strony producenta), to jeszcze prawdziwe serce wkłada w nie pan Julian Soja, pomysłodawca i właściciel firmy Soyaton. Kable, które otrzymałem do testów, choć były u mnie raptem przez niedługą chwilę, dały mi do myślenia, bowiem nie potrafiłem jednoznacznie określić ich charakteru. Tak, to dźwięk szlachetny, pełny, prezentujący świetną rozdzielczość, a jednocześnie gładki i pozbawiony ostrych krawędzi konturu. Jego timbre, a właściwie balans tonalny przesunięty jest minimalnie w stronę tonów niskich, co nie znaczy wcale, iż brakuje mu góry, bynajmniej, jest ona lżej akcentowana. Scena przesuwa się w stronę niskiego środka, dając przestrzeń na wybrzmienie niuansów ukrytych w górze pasma, co sprawia, że muzyka nabiera pewności siebie, ale nigdy nie pozwala sobie na natarczywość, bądź brak elegancji.
Soyaton Benchamark Series Speaker Cables to kable, które mogą uszlachetnić swoim brzmieniem niejeden system. Choć nie należą do tanich, ich wyrafinowane brzmienie jest moim zdaniem świetną alternatywą dla systemów, którym należy się nieco ogłady, które pozbawione są ludzkiego czynnika i których kontur wymaga lekkiego szlifu. Co więcej, oferują coś, co nie jest w naszych czasach czymś powszechnym, a z pewnością wymagającym uznania. To coś skrywa charakter i – chciałoby się rzec – timbre konstruktora i pomysłodawcy, pana Juliana Soji.
SUPLEMENT
Tomasz Kursa z firmy Audioform zwrócił mi uwagę, iż moje rozumienie tonu może być mylące dla większości czytających powyższą recenzję. Ton to bowiem nie tylko charakterystyka brzmienia dźwięku, ale dla większości to przede wszystkim wysokość dźwięku, a o to z pewnością w recenzji mi nie chodziło. Ton dla mnie jest bowiem niczym sygnatura brzmienia, na którą składa się barwa dźwięku, atak, wybrzmienie, prowadzenie frazy, a nawet coś nieuchwytnego, coś spoza słownika. Idąc dalej, klasyczna barwa trąbki, to zupełnie inna barwa od trąbki jazzowej, ale to tonem nazywam coś, co odróżnia brzmienie trąbki Tomasza Stańko, od brzmienia Andrzeja Przybielskiego. Co więcej, to właśnie ton nadaje zupełnie inny charakter muzyce Przybielskiego, a inny muzyce Stańki i użycie słowa barwa wydaje się tu być niewystarczające do opisania tych odmiennych fenomenów. Przywołane w tekście słowo timbre, miało przybliżyć mój punkt widzenia, co uczyniłem jednak w stopniu niewystarczającym, za co niniejszym przepraszam wszystkich, dla których tekst niniejszy pozostał nieczytelny.